Karina wiele w życiu przeszła, podobnie Aleksander. Kiedy więc pewnego brzydkiego dnia spotykają się na środku drogi, w lesie, w ulewie, ratując bezbronnego, potrąconego psa, żadne nie spodziewa się, że właśnie spotkało miłość swojego życia. A los jest przebiegły. Alkowi od razu wpada w oko Karina, budzi się w nim obsesja, śledzi ją, namawia na spotkania. Sam siebie nie poznaje. Kiedy dziewczyna prosi, aby zostali przyjaciółmi, on się nie poddaje. Cierpliwie czeka. Oboje wiedzą, że nigdy nie będą "tylko przyjaciółmi". Jednakże obojga dręczą demony przeszłości, które wielokrotnie staną na drodze do szczęścia.
Kiedy dostałam w swoje łapki "Kiedy na mnie patrzysz" pierwsze przyszło zdziwienie. Pamiętacie może "Na szczycie" - ten klocek erotyczny? Ta książka jest w tym samym formacie. B5, tak sądzę. Stron prawie 500. Zwątpiłam w siebie, szczególnie gdy zobaczyłam z tyłu okładki słowa "erotycznej bliskości". Wiecie pewnie, czego się obawiałam - podróby "Greya" z nową historią i bohaterami, którzy bez seksu nie potrafią wytrzymać jednego dnia.
Ku mojej uldze okazało się być zupełnie inaczej. "Kiedy na mnie patrzysz" to bardzo przyjemna, choć nie lekka (dosłownie i w przenośni) lektura, delikatna i trochę niewinna. Przypomina mi powieści Agnieszki Lingas-Łoniewskiej - miłość, namiętność, demony przeszłości, humor, tajemnica. Bardzo mi się to podobało, bo panią Agnieszkę uwielbiam za jej twórczość. Scen erotycznych tu nie ma, sceny zbliżenia - owszem, ale nie przesadzone, a policzyć je można na palcach jednej ręki.
Niestety rodzina to jedna z niewielu rzeczy, na które nie mamy żadnego wpływu, a która, paradoksalnie, ma największy wpływ na nas. Czasami ciężko się od niej uwolnić.
Ale niestety, minusów ta książka trochę ma, mimo swej pierwotnej wspaniałości. Po pierwsze: rozległe opisy, zawierające całe szeregi przemyśleń, a przemyślenia te powtarzają się po dziesięć razy w całej książce. Bohaterowie tylko o jednym: strach przed utratą, ględzenie o tym, jak to bez siebie nie mogą żyć, jak to przy sobie czują się żywi. To strasznie męczy, szczególnie pod koniec, kiedy akcja teoretycznie powinna przyspieszyć i powinno się dużo dziać. Ale się nie dzieje, bo oni znowu myślą! Akcja również nie pędzi na łeb na szyję, za to wlecze się jak osioł. Bohaterom zajęło 200 stron, aby wreszcie podać się uczuciu, które ich łączy. 200 stron podchodów, których przeczytanie zajęło mi półtora dnia.
Zakończenie jest trochę przewidywalne, w sumie domyśliłam się go już na początku, kiedy niedyskretna i chyba nieświadoma błędu autorka sama z siebie zdradziła nam, co dręczy dusze Kariny i Aleksandra. Tak się nie robi! Zepsuła mi pani całą zabawę! Trzeba dać czytelnikowi się domyślić, a nie wszystko na tacy...
Karina i Alek są tacy zwyczajni, a jednak jakby nie. Są bardzo realni i polubiłam ich za ich charaktery. Szczególnie złośliwego rudzielca, który umilał mi czas swoimi uwagami i docinkami. Cały czas się śmiałam z relacji pomiędzy Kariną a Alkiem. Są taką parą, jak lubię: zabawni, droczący się, uroczy, trochę słodcy, wzruszający, mocno się siebie trzymający. Za to duży plus! Jednak z perspektywy czasu widzę, że bohaterowie za dużo uciekają, za dużo w nich dramatyzmu i teatralnych zachowań. To, co powinno dziać się kilka stron, zajmuje kilka linijek, a to, co miało zająć te linijki trwa kilka stron.
"Kiedy na mnie patrzysz" to książka z rodzaju tych, które czyta się z uśmiechem na ustach, czasem wstrzymuje oddech, czasem się wzrusza i smuci. Jest warta lektury i żałuję, że nie przeczytałam jej wcześniej. Te minusy wyszły dopiero "w praniu", kiedy przygotowywałam się do pisania recenzji, podczas lektury o nich nie myślałam. Może było mi zbyt ciepło, a może zbyt przyjemnie? Rozejrzyjcie się za tą książką, bo warto!
Wyzwania: Przeczytam tyle, ile mam wzrostu
Tytuł oryg.: Kiedy na mnie patrzysz
Seria/cykl: -
Tłumaczenie: -
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 490
Gatunek: beletrystyka, romans, literatura kobieca
Cena detaliczna: 39,00 zł
Kupisz: aros.pl
Data wydania: 2015
Książka pod patronatem