Tom zajmuje się bardzo specyficznym fachem. W mrokach klubu swojego najlepszego przyjaciela, Paula, handluje z demonami i aniołami. Pracuje dla Pana, zdobywając i sprzedając swoim klientom najróżniejsze dziwne przedmioty. Róg jednorożca? Nie ma sprawy. Silna trucizna? Załatwione. Zaklęcie miłosne? Łatwizna. W zamian otrzymuje najczęściej równie dziwne rzeczy lub bogactwa. Pewnego dnia jednak spotyka na swojej drodze kobietę, o której myśli nie dają mu spokoju. Tym bardziej, że pojawiają się również niejednoznaczne sny, w których Tom widzi swoją śmierć. Co wspólnego ma z tym Iga? Przed czym ostrzega go tajemniczy głos? Czy sen handlarza się spełni?
Powiem szczerze, że zastanowiłam się dwa razy, kiedy decydowałam o recenzowaniu "Handlarza". Anioły i demony to bardzo popularny temat literatury paranormal romance, jednak tutaj na taki typowy paranormal od początku się nie zanosiło. W dodatku powieść pisana przez młodego mężczyznę, który z pewnością czytuje inne książki niż ja i ma również inny styl, niż ten, do którego jestem przyzwyczajona. W końcu jednak ciekawość przezwyciężyła i postanowiłam sięgnąć po ten debiut.
Toma poznajemy w momencie, kiedy jego kariera handlarza kwitnie i owocuje. Jest znany nie tylko w klubie "Piekielne Czeluście", ale również w samym Piekle, a także - co może być zaskakujące - Niebie. Anioły czy demony znają jego imię, wiedzą, jaki jest skuteczny. Bohater książki wielokrotnie otrzymuje pochwały za szybko wykonane zlecenie. Niestety, powieść jest zbyt krótka, aby autorowi udało się stworzyć pełnowymiarową postać. O Tomie mogę powiedzieć niewiele, tyle tylko że jest on dosyć typowym młodym człowiekiem, któremu udało się w życiu, ponieważ nie musi robić zbyt wiele, żeby dużo narobić. Zwykle dnie spędza w klubie kolegi albo w domu. Można by pomyśleć, że jego życie towarzyskie nie istnieje, bohater powieści ma jednak mnóstwo znajomych. Szkoda tylko (oczywiście dla postaci, nie całkiem dla książki, ponieważ jest to jej kontekstem), że nie ma nikogo "normalnego".
To zaczyna się zmieniać, kiedy Tom poznaje najpierw Igę, a potem Beatę. Nie chcę Wam za bardzo spojlerować, bo może to zepsuć Wam lekturę, ale ciężko również mi powiedzieć coś więcej na jej temat, bez zdradzania odrobiny fabuły. Jak obiecuje nam opis, Tom wpada w sidła miłości. Nie napiszę z którą, niech będzie to niespodzianka! W końcu okazuje się, że będzie musiał o tą miłość walczyć ze swoim własnym szefem. Ten motyw przejawiał się w wielu powieściach, jednak wątpię, czy mam go już dosyć.
Kamil Żuk popełnia typowo debiutanckie błędy. Z całą pewnością wynikają z niezbyt dobrej kadry recenzentów redakcyjnych. Nie mam na celu umniejszenia wydawnictwu, jednak zdążyłam już zapoznać się z ofertą wydawniczą WFW i zorientowałam się, że wydają raczej wszystkie książki, które do nich trafiają. Młodemu autorowi zabrakło ostrego słowa. Najpoważniejszym "wykroczeniem" są dialogi, które lekko kuleją. Są mało naturalne, wręcz sztuczne. Czasami ciężko je przełknąć. Również niektóre sceny wymagałyby poprawienia, a przynajmniej rozbudowania. Można by stworzyć ciekawe konfrontacje, które niestety urwały się zbyt szybko.
Pomysł z jednej strony trochę banalny (handlarz Piekła spętany miłością), z drugiej wciąż ciekawy i dobrze wykorzystany. Autorowi udało się osiągnąć własny styl, co jest rzadkie w przypadku polskich debiutantów, a także stworzyć odpowiedni klimat dla swojej powieści. Niemal czuje się zapach trunków i dym papierosów, a także lekki zapach siarki, który każdy z nas pewnie kojarzy z demonami. Bardzo chętnie zobaczyłabym jak Kamil Żuk radzi sobie z dłuższymi historiami.
Niedawno zdarzyło mi się czytać tekst o bohaterach książkowych. Dowiedziałam się, że Stephen King bardzo skupia się na psychologii bohatera, olewając jego wygląd. Żuk z pewnością czytał Kinga i trochę się na nim wzorował. W całej książce mamy tylko jedną wzmiankę o wyglądzie Toma i to całkiem przypadkową i dobrze wcieloną w całość. Autor skupia się na uczuciach, osobowości i całej historii (stworzonej i tworzonej) bohatera. Czy to plus czy minus - nie wiem. Nie przeszkadzało mi to, bardziej budziło podziw.
Niestety, mimo że książka jest bardzo cienka i teoretycznie na przeczytanie powinna mi wystarczyć jedna sobota, nie udało mi się jakoś wciągnąć i czytałam dużo dłużej. Niezbyt mnie to zadowoliło, ponieważ wolałabym przeczytać "Handlarza" szybko i brać się za inną książkę, ale nic nie poradzę.
"Handlarz" to dobry debiut, ale przed autorem jeszcze długa droga, aby jego książki mogły stać się bestsellerami. Zobaczymy, co jeszcze napisze. Miejmy nadzieję, że przeczytał moją recenzję i wie już, nad czym musi pracować. Oby jego kolejne publikacje były jeszcze lepsze. A Wam nie polecę tej książki. Nie odradzę jej też. Sami zdecydujcie, czy chcecie jej poświęcić czas.
To zaczyna się zmieniać, kiedy Tom poznaje najpierw Igę, a potem Beatę. Nie chcę Wam za bardzo spojlerować, bo może to zepsuć Wam lekturę, ale ciężko również mi powiedzieć coś więcej na jej temat, bez zdradzania odrobiny fabuły. Jak obiecuje nam opis, Tom wpada w sidła miłości. Nie napiszę z którą, niech będzie to niespodzianka! W końcu okazuje się, że będzie musiał o tą miłość walczyć ze swoim własnym szefem. Ten motyw przejawiał się w wielu powieściach, jednak wątpię, czy mam go już dosyć.
Kamil Żuk popełnia typowo debiutanckie błędy. Z całą pewnością wynikają z niezbyt dobrej kadry recenzentów redakcyjnych. Nie mam na celu umniejszenia wydawnictwu, jednak zdążyłam już zapoznać się z ofertą wydawniczą WFW i zorientowałam się, że wydają raczej wszystkie książki, które do nich trafiają. Młodemu autorowi zabrakło ostrego słowa. Najpoważniejszym "wykroczeniem" są dialogi, które lekko kuleją. Są mało naturalne, wręcz sztuczne. Czasami ciężko je przełknąć. Również niektóre sceny wymagałyby poprawienia, a przynajmniej rozbudowania. Można by stworzyć ciekawe konfrontacje, które niestety urwały się zbyt szybko.
Pomysł z jednej strony trochę banalny (handlarz Piekła spętany miłością), z drugiej wciąż ciekawy i dobrze wykorzystany. Autorowi udało się osiągnąć własny styl, co jest rzadkie w przypadku polskich debiutantów, a także stworzyć odpowiedni klimat dla swojej powieści. Niemal czuje się zapach trunków i dym papierosów, a także lekki zapach siarki, który każdy z nas pewnie kojarzy z demonami. Bardzo chętnie zobaczyłabym jak Kamil Żuk radzi sobie z dłuższymi historiami.
Niedawno zdarzyło mi się czytać tekst o bohaterach książkowych. Dowiedziałam się, że Stephen King bardzo skupia się na psychologii bohatera, olewając jego wygląd. Żuk z pewnością czytał Kinga i trochę się na nim wzorował. W całej książce mamy tylko jedną wzmiankę o wyglądzie Toma i to całkiem przypadkową i dobrze wcieloną w całość. Autor skupia się na uczuciach, osobowości i całej historii (stworzonej i tworzonej) bohatera. Czy to plus czy minus - nie wiem. Nie przeszkadzało mi to, bardziej budziło podziw.
Niestety, mimo że książka jest bardzo cienka i teoretycznie na przeczytanie powinna mi wystarczyć jedna sobota, nie udało mi się jakoś wciągnąć i czytałam dużo dłużej. Niezbyt mnie to zadowoliło, ponieważ wolałabym przeczytać "Handlarza" szybko i brać się za inną książkę, ale nic nie poradzę.
"Handlarz" to dobry debiut, ale przed autorem jeszcze długa droga, aby jego książki mogły stać się bestsellerami. Zobaczymy, co jeszcze napisze. Miejmy nadzieję, że przeczytał moją recenzję i wie już, nad czym musi pracować. Oby jego kolejne publikacje były jeszcze lepsze. A Wam nie polecę tej książki. Nie odradzę jej też. Sami zdecydujcie, czy chcecie jej poświęcić czas.
Moja ocena: 7/10
Wyzwania: Przeczytam tyle, ile mam wzrostu, Książkowe podróże
Tytuł oryg.: Handlarz
Seria/cykl: -
Tłumaczenie: -
Wydawnictwo: WFW
Liczba stron: 140
Gatunek: paranormal, fantastyka
Cena detaliczna: 26,00 zł
Kupisz: wfw.com.pl