Tytuł oryg.: Born at Midnight
Seria/cykl: Wodospady Cienia #1
Tłumaczenie: Joanna Lipińska
Wydawnictwo: Feeria
Liczba stron: 368
Gatunek: paranormal romance
Wytłumaczcie mi proszę, co takiego jest w paranormalach, że mogę czytać i czytać, a praktycznie każda książka jest inna? Oklepany temat miłości między człowiekiem a czymś-tam, niebezpieczeństwa, namiętność i te wszystkie dobrze nam już znane stworzenia. C.C. Hunter oblekła to wszystko w nową szatę, nadając temu nowy, wspaniały wygląd. Jakby tego było mało, "Urodzona o północy" to dopiero początek serii "Wodospady Cienia"!
Główna bohaterka nie jest idealna. Nie jest też taka, do jakich się przyzwyczailiśmy. Jest przeciwieństwem Katniss z Igrzysk Śmierci, nie ma w sobie tego "czegoś" co ma Clary z Darów Anioła, w jej żyłach nie płynie nefilska krew jak u Nory z Szeptem. Ona jest grzeczna, trochę zdezorientowana. Momentami bywa irytująca, ale podczas czytania zdałam sobie sprawę, że jest bardzo podobna do mnie. Nieśmiała, niepewna, a jednak drzemie w niej ogień, który budzi się stopniowo podczas pobytu w Wodospadach Cienia. Kylie szuka siebie, a my jesteśmy świadkami tego, jak najpierw dowiaduje się o rozwodzie rodziców, potem - że nie jest człowiekiem, a na końcu - że jednak zawsze pasowała do Wodospadów Cienia. Przeżywa przemianę, odnajduje swoją tożsamość. To bardzo pouczające i jest jedną z tych rzeczy, które urzekły mnie w tej książce.
Pomysł na fabułę był wręcz genialny. Może obóz w Wodospadach Cienia niektórym kojarzy się z Obozem Herosów w książkach Ricka Riordana, ale dopóki ktoś nie zwrócił mi na to uwagi, w ogóle nie porównywałam tych dwóch książek. Różnią się znacząco.
Jest to pierwsza część serii, więc oczywiste, że dopiero poznajemy bohaterkę, jej otoczenie, nową sytuację. Ale ja już zaczęłam lubić Mirandę, Delle, Perry'ego, Dereka, Lucasa i Kylie. Momentami jest zabawnie, czasem autorka zaskakuje, czasem jest napięcie. To mi się bardzo podobało. Akcja jest wartka, ale nie pędzi na łeb na szyję. Dzieje się dużo, ale bez przesady. Wszystko jest odpowiednio wyważone tak, byśmy mogli cieszyć się lekturą i pochłaniać kolejne strony. W oderwaniu się wcale nie pomagają rozdziały kończone w najlepszych momentach.
Często, czytając książki dla młodzieży z gatunku paranormal romance czy zwykłej fantastyki, wiele osób (szczególnie starszych) denerwuje się na pojawiające się "zwykłe" problemy nastolatków. Mnie przestało już to przeszkadzać, bo jest to właśnie magiczną częścią tych gatunków: to, że czytamy o czymś, co nie istnieje, a jednocześnie zderzamy się z własnymi problemami, jak miłość, odrzucenie, czy bycie innym. Hunter wplotła między karty swojej książki miłość do dwóch różnych chłopaków, problemy z rodzicami, poszukiwanie siebie. Przykryła to kołdrą z magii, zamieszania i pełnych napięcia wydarzeń. Jest również tajemnica, której nie do końca da się domyślić.
Podsumowując, "Urodzona o północy" to książka o poszukiwaniu siebie, znalezieniu miejsca na Ziemi, trudnej miłości, a także o tych oklepanych, ale ciągle na topie wampirach, wilkołakach oraz innych stworzeniach nadnaturalnych. Podobała mi się, przyjemnie mi się czytało i z miłą chęcią sięgnę po kontynuację.
Cena detaliczna: 34,90 zł
Moja ocena: 8/10
Recenzja bierze udział w wyzwaniu: Czytam Fantastykę, Paranormal romance, Book Lovers, Książkowe Podróże (USA, gdzieś w Teksasie), Elfie Oblicza
Za książkę serdecznie dziękuję: