Kiedy Elementarz Pielęgnacji pojawił się na rynku, było wokół niego głośno. Już jakiś czas temu zaczął się "bum" na azjatycką pielęgnację i azjatyckie kosmetyki. Oczywiście musiało minąć trochę czasu i szum zdążył już ucichnąć, kiedy w końcu i ja dorwałam swój egzemplarz tej książki. Tak to już ze mną jest. Zapraszam Was dzisiaj na nietuzinkową recenzję-opinię tego poradnika.
Od razu było dla mnie jasne, że muszę mieć ten poradnik. Jest ślicznie wydany, pudrowy róż jakoś od razu mnie do siebie przyciąga, okładka jest dosyć minimalistyczna, a całość prezentuje się bardzo uroczo. W dodatku w środku mamy piękną kolorystykę różowo-szaro-czarną, papier jest cudowny w dotyku, a lekturę umilają nam zabawne rysunki. Książka jest po prostu piękna wizualnie.
Kiedy tylko dorwałam Elementarz Pielęgnacji w swoje ręce, natychmiast zaczęłam lekturę. Przeleciałam przez książkę jednym tchem i już następnego dnia ją skończyłam. I trochę się rozczarowałam. Charlotte Cho rzeczywiście udziela nam wielu porad dotyczących koreańskiego sposobu pielęgnacji, opisuje słynny rytuał, itd. Bardzo skupia się na tym, żeby zwrócić naszą uwagę na fakt, iż dbałość o skórę jest w Korei elementem kultury i każdy ma prawo, a wręcz obowiązek to robić. Tym samym pokazuje, że najważniejsza jest mentalność i podejście do pielęgnacji.
Jak dla mnie, samych użytecznych porad jest tutaj trochę za mało. Autorka poświęciła cały rozdział, dosyć obszerny zresztą, koreańskim SPA, co dla mnie jest trochę zbędne w realiach Polski, gdzie raczej się z tym nie spotkamy, a do Korei mi nie spieszno. Długo opowiada także swoją własną historię wyjazdu do Korei, a także pisze o miejscach i potrawach koreańskich, co dla mnie również było niepotrzebnym zawracaniem głowy i to ominęłam.
Ktoś napisać kiedyś, że Elementarz Pielęgnacji to książka trochę infantylna. Nie zgadzam się z tym, ponieważ odebrałam ją jako naprawdę fajny poradnik, chociaż może nie jest to do końca typowy poradnik, a raczej opowiastki o kulturze koreańskiej związanej z pielęgnacją ciała. Znalazłam w nim kilka przydatnych informacji, które zamierzam wcielić (a w zasadzie już to zrobiłam) w życie:
- dwuetapowe oczyszczanie - Charlotte pisze o oczyszczaniu rano i wieczorem, ale ja robię to tylko wieczorem. Najpierw myję twarz żelem micelarnym, a następnie - pianką do mycia. Jest to świetny sposób, ponieważ idealnie wszystko domywam. W dodatku niesamowicie przyjemny! Koreański sposób polega najpierw na zmyciu makijażu olejkiem, a potem umyciu pianką, ja na razie jednak odpuszczam olejki. W trochę dalszej przyszłości sięgnę.
- pianka myjąca - cud nad cuda. Pianki to moja nowa miłość, a szczególnie pianka z Under20. Pięknie pachnie i mega przyjemnie się nią myje twarz. Myję codziennie rano i wieczorem, jak napisałam wyżej.
- krem ochronny - dużo dowiedziałam się o ochronie przeciwsłonecznej i staram się wprowadzić to wszystko w życie. Używanie kremu z filtrem w zimie, kiedy naszym zdaniem nie ma takiej potrzeby jest trochę dziwne, ale myślę, że Charlotte i Koreanki mają sporo racji.
- dogłębne nawilżanie - do tej pory używałam tylko jednego kremu, nie bawiłam się w jakieś dodatkowe nawilżanie. Teraz w planach mam wypróbowanie różnych nawilżających maseczek, szczególnie tych w płachcie.
- czas dla skóry - skoro rano poświęcamy tyle czasu na dokładny i piękny makijaż (hah, wiem, że nie wszyscy, ja też nie) to dlaczego by nie poświęcić tyle samo czasu wieczorem na jego zmycie i zadbanie o cerę? Moje "motto" pielęgnacyjne to "lepiej zadbać i nie mieć co zakrywać niż zakrywać za dużo". Rozumiecie?
I to jest w zasadzie tyle. Z 224-stronicowej książki wyciągnęłam 5 wniosków, które wprowadzam w życie. Śmiesznie mało, prawda? Ale taki właśnie jest Elementarz Pielęgnacji. Zawiodłam się trochę, bo w zasadzie mogłam te informacje przeczytać w Internecie za darmo, zamiast płacić 37 zł...
A Wy jakoś szczególnie dbacie o cerę? Macie sprawdzone sposoby? Czegoś próbujecie? Znacie sposoby Koreanek?