Dzisiejszy post będzie krótki. A przynajmniej mam nadzieję, że znowu się nie rozpisze i nie wyjdzie z tego moja paplanina... Ponieważ mam nadzieję zaangażować Was w dyskusję, na temat dwóch największy problemów blogosfery i Internetu, które sama zauważyłam już jakiś czas temu, a o jakich postanowiłam z Wami trochę porozmawiać, ponieważ chyba nikt jeszcze nie napisał o tym otwarcie... Także zapraszam!
#największyprobleminternetu
Nie jest tajemnicą liczba polubień na Facebooku, wyświetleń pod filmem, obserwatorów bloga. Te liczby są wręcz eksponowane przez nas samych, żeby pochwalić się, że wybił nam kolejny tysiąc, kolejne dziesięć tysięcy, kolejny milion.... I to właśnie jest, moim i nie tylko zdaniem, największy problem Internetu. Te liczby.
Dlaczego? Dlatego, że dla ludzi 10 tys. wyświetleń pod filmem na YT, 300 tys. subskrybentów, 500 obserwatorów, 3 tys. like są tylko liczbami, które starają się osiągnąć i których zazdroszczą innym. Sama niejednokrotnie byłam zazdrosna o liczbę obserwatorów na innych blogach, a w ostatnim czasie szczególnie na Instagramie. Zastanawiam się, co ci ludzie robią, że mają takie cyferki na profilach? Ale wszyscy zdali się zapomnieć o tym, że za każdą tą cyferką stoi jeden człowiek. Jeden człowiek, którego trzeba do siebie przekonać.
Te liczby, coraz większe zresztą, stały się dla innych dużo ważniejsze niż ludzie. Spotkałam się już kilkakrotnie ze zjawiskiem "kupowania" obserwacji na Instagramie. W innych mediach pewnie jest tak samo. Zresztą, zapłata za określoną liczbę obserwatorów nie jest jedyną formą "kupna" subskrypcji. Nawet sobie nie zdajecie z tego pewnie sprawy, ale zwykłe zachęcanie ludzi pt."Dobijamy do 1000! Pomóżcie! Na 1000 obserwatorów konkurs!", to również forma "kupowania" sobie obserwatorów. Oczywiście ja nie krytykuję takiego zachowania. W końcu jest to pewna forma wynagrodzenia, podziękowania ludziom za obecność, ale inaczej to wygląda gdy ktoś pisze takie teksty, a inaczej kiedy komuś ni stąd, ni zowąd pojawi się ta magiczna liczba i ogłosi on z tej okazji konkurs.
#największyproblemblogosfery
Zanim zaczniesz czytać dalej, chcę abyś w komentarzu na dole właśnie teraz napisał, czy sam prowadzisz blog. Potem w odpowiedzi do swojego komentarza możesz włączyć się do dyskusji ;)
Założę się, że większość z Was napisała - TAK, prowadzę blog o książkach. Zgadłam? I to właśnie jest największy problem blogosfery, szczególnie blogosfery książkowej. Większość czytelników blogów sama prowadzi swoje małe miejsce w sieci. W ten sposób grono odbiorców jest co nieco zawężone i ludzie bardzo się dziwią, kiedy słyszą o czymś takim jak blog książkowy. A świadomość, że kolejny czytelnik, to również kolejny blog, o podobnej tematyce istniejący gdzieś i tam i "zagrażający" naszemu dziecku nie do końca nam pasuje, prawda?
Niestety, jest to problem, z którym ciężko jest walczyć. No bo jak? Ma ktoś pomysł? Dajcie znać w komentarzach!