Zack Lightman całe życie miał głowę w chmurach, marząc, by świat trochę bardziej przypominał filmy i gry komputerowe, które pożera. Niechby jakieś fantastyczne, przełomowe zdarzenie roztrzaskało wreszcie monotonię jego bezbarwnej egzystencji i porwało go na szlaki kosmicznej przygody… W końcu co szkodzi sobie trochę pomarzyć. Ale Zack umie odróżnić rzeczywistość od fantazji. Wie, że tu, w realu, nadpobudliwi nastoletni gracze nie dostają misji zbawiania świata. Aż pewnego dnia widzi latający spodek. Więcej: ten statek kosmitów jest jakby żywcem wzięty z gry, której oddaje się co wieczór – popularnego symulatora lotów „Armada”.
Kiedy zaczęłam czytać jedna rzecz bardzo mocno mnie uderzyła - autor wymienia chyba wszystkie istniejące gry, filmy i seriale science-fiction opowiadające o kosmitach i podróżach w kosmosie. Dosłownie wszystkie! Znajdziecie tu wzmiankę o "Gwiezdnych Wojnach", "2001: Odyseja kosmiczna", "Star Trek" oraz wielu, wielu innych. Jest to niezwykła gratka dla miłośników tego gatunku. A jednocześnie jakiś sposób okazania szacunku dla wszystkich twórców, a także naukowców, o których pojawia się w Armadzie również wzmianka. Nie miałam pojęcia, że od tak wielu lat ludzkość interesuje się inwazjami kosmitów. Przerobiliśmy chyba wszystkie możliwe scenariusze....
Enrest Cline zebrał wszystkie te scenariusze i ułożył je w całość, która się uzupełnia. Wymyślił niezwykłą intrygę, na którą sami byśmy nie wpadli. Na każdym kroku nas zaskakuje, z wrażenia aż rozdziawiałam usta. Armada jest bardzo dopracowana, w najmniejszych szczegółach. Począwszy na ciekawym wprowadzeniu do fabuły, rodzinnych sekretach, wielowymiarowych bohaterach, na niespodziewanym rozwoju wydarzeń, dokładnie zaplanowanej inwazji i zakończeniu skończywszy.
Bohaterowie - jak napisałam - są wielowymiarowi. Zack oczywiście jest najsilniejszą postacią, narratorem. Cline dał mu cechy prawdziwego nastoletniego maniaka gier - bez długiej namowy siada za sterami drona i leci walczyć o Ziemię. Ma również niezwykłą wiedzę na temat gier, szczególnie tytułowej Armady. Jest w końcu jednym z najlepszych. Oprócz tego jest też niezwykle mądry i błyskotliwy, ma trzeźwy umysł. Jego towarzysze, choć odchodzą na dalszy plan, również mają różnorodne zestawy cech. Począwszy od trochę infantylnego, zabawnego Milo, przez opiekuńczą Debbie, cichego Chena, po wygadaną Ziomalkę i cholernie mądrą Lex. Wprost nie da się ich nie lubić.
Dosyć łatwo zaspojlerować Armadę, więc nie chcę wdawać się tu w zbędne szczegóły. Nie będę Wam przecież psuć zabawy! Bo przy czytaniu świetnie się bawiłam. Przeżyłam świetną przygodę, a mało tego - książka dała mi trochę do myślenia. Jeżeli gdzieś tam istnieje jakaś cywilizacja podobna do naszej, co sobie o nas myślą? Nie jesteśmy przecież aniołami... Jesteśmy za to w pewnej części fanami science fiction, więc jeśli należycie do tego procenta społeczeństwa - nie wahajcie się przy czytaniu Armady. Z czystym sercem mogę ją Wam zarekomendować.
Moja ocena: -/10
Wyzwania: Przeczytam tyle, ile mam wzrostu
Tytuł oryg.: Armada
Seria/cykl: -
Tłumaczenie: Jarosław Irzykowski
Wydawnictwo: Feeria
Gatunek: science-fiction, powieść młodzieżowa
Liczba stron: 448
Cena detaliczna: 39,90 zł
Kupisz: empik. com
Data wydania: 13 stycznia 2016
Za książkę dziękuję: