2014/08/02

[28. Filmowa Sobota] Piękne Istoty

"Piękne istoty" to film oparty na pierwszej części powieści autorstwa Kami Garcii oraz Margaret Stohl. Opowiada historię szesnastoletniego Ethana Wate'a, który mieszka na południu Stanów Zjednoczonych. W małym miasteczku Gatlin w Karolinie Południowej czas stanął w miejscu, a ludzie ciągle postrzegają wojnę secesyjną poprzez pryzmat "północnej agresji". Jednakże pierwszego dnia kolejnego roku szkolnego Wate (Alden Ehrenreich) spotyka tajemniczą Lenę Duchannes (Alice Englert), siostrzenicę lokalnego odludka (Jeremy Irons), a także... dziewczynę swoich marzeń. Ethan szybko odkrywa, że Lena nie jest typową nastolatką, a ich rodzący się związek nie opiera się tylko i wyłącznie na fizycznym przyciąganiu, lecz również na tajemniczej więzi, która już niedługo zmieni ich życie. 


Zwiastun tego filmu zobaczyłam przed premierą w Internecie i stwierdziłam, że muszę go zobaczyć. Długo jednak odwlekałam oglądanie, mówiąc sobie, że najpierw przeczytam książkę. Nie mam jednak zamiaru sięgać po kota w worku i marnować czas na czytanie czegoś, co może mi się nie spodobać, więc stwierdziłam "a co mi tam" i obejrzałam film. Trochę się zawiodłam, żeby nie powiedzieć: mocno.

Poznajemy Ethana, który żyje w bardzo religijnym miasteczku i marzy o wyrwaniu się z niego. Chłopak zaczytuje się w zakazanych książkach, które niestety nic mi nie mówią. Kiedy Lena przeprowadza się do Gatlin do wuja, Ethan zaczyna coś do niej czuć. Fascynuje go jej tajemnicza osoba i nawet Macon nie jest w stanie go odstraszyć. Okazuje się, że Lena wkrótce zostanie albo istotą ciemności, albo światłości. Ponadto ciąży na niej klątwa, a tacy jak ona nie mogą wiązać się ze śmiertelnikami. Jednak miłość jest silniejsza niż magia.
Sama nie wiem, co czuję po tym filmie. Wydawał mi się... dziwny. Tak to chyba dobre słowo. Dużo się dzieje, a ja trochę nie mogłam tego ogarnąć umysłem. Nie rozumiałam niektórych kwestii, cytatów. Ustawiłam sobie napisy, bo uwielbiam głos Jeremiego Ironsa i rozpoznałabym go wszędzie. Może jest to tego wina, bo niektóre fragmenty tłumaczenia umykały mi, kiedy na chwilę odwracałam wzrok. Jednak tekst nie był ciężki do tłumaczenia i mogłabym kilka kwestii przetłumaczyć sama, więc nie wiem...

W filmie występuje mało postaci ważnych dla fabuły, dzięki czemu nie pogubiłam się w tym, kto jest kim. Jednak miałam wrażenie, że w pewnym momencie zgubiłam się, coś mi umknęło i już nie potrafiłam połączyć faktów. Dwie godziny to dużo, tyle właśnie trwa film, jednak wydawało mi się, że twórcy strasznie się spieszyli, żeby wszystko pokazać. Relacje między Ethanem a Leną rozwijają się za szybko. Rozumiem, że zarówno autorki książki, jak i filmowcy chcieli tu pokazać, że miłość od pierwszego wejrzenia istnieje, ale jakie to takie... dziwne. 

Tym, co mnie zasmuciło, zirytowało i zdruzgotało było nie zakończenie, ale śmierć Macona. Może jest to spojler, ale musicie mi wybaczyć. Bardzo lubię Jeremiego Ironsa (wiem, że polszczę...) i jest to mój trzeci film z tym aktorem. Jak na złość tutaj również umiera jego bohater! Najpierw Brom, potem Simon Peter Gruber w "Szklanej pułapce 3", a teraz Macon! Zostało mi jeszcze dużo filmów z nim i mam nadzieję, że już więcej razy nie umrze. Także w tym prawdziwym życiu.

Podobał mi się czy nie podobał? Trudno to stwierdzić. Film jest dobry, ale szału nie ma. Spodziewałam się czegoś zupełnie innego i się zawiodłam. Pozostaje mi mieć nadzieję, że książka jest inna. "Piękne Istoty" mogę określić tylko jednym słowem: dziwne. A Wy oglądaliście film? Polecacie książkę?

Piękne istoty (2013)


Moja ocena: 4/6
Tytuł oryg.: Beautiful Creatures
Reżyseria: Richard LaGravenese
Scenariusz: Richard LaGravenese
Premiera: 13 lutego 2013 (Polska) 13 lutego 2013 (świat)
Produkcja: USA
Gatunek: fantasy, melodramat
Czas: 124 min
Wersja językowa: napisy PL/lektor PL





Wszystkie grafiki pochodzą z wyszukiwarki Google, oprócz plakatu, który pochodzi ze strony Filmweb. Opis pochodzi z filweb.pl
Powyższy tekst nie jest recenzją, jest jedynie opinią polecającą i własnymi przemyśleniami na temat filmu.