Tytuł oryg.: Into the Still Blue
Seria/cykl: Przez burze ognia #3
Tłumaczenie: Małgorzata Kafel
Wydawnictwo: Otwarte (Moondrive)
Liczba stron: 368
Gatunek: Fantastyka, dla młodzieży (+13)
Kupisz: taniaksiążka.pl
Pamiętam, jak bardzo podobała mi się pierwsza część, "Przez burze ognia". "Przez bezmiar nocy" była nieco gorsza, jednak obdarzam wielką sympatią bohaterów i z wielką radością czytałam drugą część ich przygód. Wreszcie przyszedł czas na ostatnią część trylogii. Czekałam na nią z niecierpliwością, choć spodziewałam się jak się skończy. Przyznajcie sami, że domyślacie się, jak będzie wyglądać zakończenie. Nawet jeśli nie czytaliście poprzednich części i wiecie tylko tyle, ile napisałam powyżej. Jednak jest coś zaskakującego w tej historii i w jej zakończeniu, a przynajmniej stronach przed nim.
Veronica Rossi wymyśliła niebanalną historię o kapsułach Podu, plemionach Fal i Rogów, eterze, Wielkim Błękicie i miłości, która pokonuje wszystkie bariery i jednoczy dwa światy. Jej opowieść jest wspaniała do tego stopnia, że nie można się oderwać, czekając na dalszy ciąg. Choć ma pewne braki, czasem wydaje się naiwna i banalna, ale to przecież powieść dla młodzieży, nie wymagajmy od niej zbyt wiele.
Zacznę od sposobu narracji, który nie zmienia się przez wszystkie trzy części. Opowiada narrator z zewnątrz, jednak całość podzielona jest na narrację ze strony Arii i Perry'ego. Rozdziały są przeplatane, dzięki czemu możemy poznać sytuację z dwóch różnych stron. Poznajemy myśli bohaterów, ich uczucia. To bardzo dobry sposób pokazania historii i Rossi nie pierwsza go wykorzystała. Jest coraz popularniejszy, czemu się nie dziwię, bo bardzo wygodnie się czyta, kiedy ma się dwa różne punkty widzenia, a akcja nie skupia się na jednym bohaterze. Tym bardziej kiedy są rozdzieleni i nie wiemy, co dzieje się z tym drugim.
Jak zwykle akcja płynie szybko, przyspiesza z każdą stroną. Dużo się dzieje, nie ma chwili wytchnienia. Autorka postarała się wypełnić fabułę nie tylko ważnymi wydarzeniami jak atak na Komodo, ale również z pozoru nic nieznaczącymi rozmowami Perry'ego i Arii, Roara i Perry'ego, krótkich chwil, kiedy są razem, nie myślą o walce i zagrożeniach, żartują i odprężają się. To ostudza napięcie i powoduje, że czyta się jeszcze przyjemniej.
Moim zdaniem bohaterowie zostali wspaniale wykreowani. Każdy ma nie tylko zalety, ale i wady. Każdy ma jakieś lęki, nie jest do czegoś zdolny, każdy ma coś, co wydaje mu się złe, a tak naprawdę jest częścią każdego człowieka. Choć fabuła skupia się na Arii i Peregrine, bardzo dobrze poznajemy również Roara, który z początku był bardzo radosny, po utracie Liv stał się smutny i przygnębiony. Jesteśmy świadkami tego, jak ponownie rodzi się w nim życie, choć nigdy już nie będzie taki sam. Pustkę po żartach Roara wypełniają żarty Sorena, który również jest bardzo ciekawą postacią, nieco pominiętą przez fabułę. Towarzyszy głównym bohaterom przez niemal cały czas, dokucza im, denerwuje szczególnie Perry'ego, jednak także w nim zachodzi przemiana. Jak w każdym z bohaterów "Wielkiego Błękitu". Autorka wypełniła swoje książki wspaniałymi postaciami, dzięki którym całość jest dopełniona.
Z całą pewnością ktoś inny znajdzie jakieś wady w tej trylogii, jednak ja nie potrafię. Już taka jestem, że bardzo zżywam się z bohaterami, których lubię. Jestem też romantyczką, więc nie przeszkadzały mi tu momenty, w których bohaterowie okazywali swoje uczucia, bo nie było w nich przesady. Choć bardzo się starałam, nie potrafiłam znaleźć momentu, przynajmniej w "Wielkim Błękicie", w którym coś mnie zirytowało. Dla mnie ta książka jest wspaniała i z wielką chęcią będę do niej powracać.
Cena detaliczna: 34,90 zł
Moja ocena: 10/10
Recenzja bierze udział w wyzwaniu: Czytam Fantastykę, Kończę serie wydawnicze, Klucznik,
Recenzja powstała na potrzeby portalu