2015/06/28

Problemy blogowe, czyli zwaśnienie recenzentki i akcji...

Wiecie czym jest blogosfera oprócz recenzji i opinii? Jednym wielkim bólem dupy od czasu do czasu, kiedy jakiś a) autor; b) wydawnictwo; c) akcja; d) bloger wystrzeli ze swoim problemem różnej natury, a cała reszta tylko o tym pisze, albo chwaląc jedną stronę, albo drugą. Ten post będzie trochę drastyczny i może być wulgarny, będzie hejtowanie, ale przede wszystkim chcę poznać tą sprawę dobrze i Wam ją przybliżyć z obu stron. Choć nie obiecuję, że nie stanę tylko po jednej stronie barykady...


Pewnie już słyszeliście, choć sprawa jest dosyć świeża, o konflikcie pomiędzy akcją Polacy Nie Gęsi i blogerką z Zapiski z przypomnianych krain. O co chodzi? Przyjrzycie się temu oto postowi, który powinien jasno nakreślić sprawę wszystkim, którzy są zainteresowani. Powinien, ale ja sama czuję się nieco zagubiona w tym wszystkim. O co tak naprawdę Gosia oskarża Julitę? Bo jest to konflikt pomiędzy tymi dwoma paniami.

Generalnie dużo osób oburza się, że Gosia wyciąga na plac publiczny brudy akcji, wewnętrzne konflikty, a to wszystko podniecane zawiścią do Julity, bo rzekomo pokłóciły się o chłopaka (ja tam nie wiem...). Oczywiście moim zdaniem publiczne pranie brudów jest nie fair w stosunku do innych, ale nie mogę się nie zgodzić z Małgorzatą, że ma prawo do swojej opinii i poinformowania swoich czytelników o tym, dlaczego odeszła z akcji. Jednak albo autorka nie pomyślała o tym, że jej wpis stworzy kolejną dużą falę w Internecie, albo było to jej zamiarem od samego początku.
Ja tam Małgorzaty nie znam za bardzo, łączyły nas tzw. sprawy zawodowe. Razem byłyśmy w akcji i wydaje mi się, że nawet jesteśmy znajomymi na Facebooku. Ale tylko tyle. Nie znam jej ulubionego koloru, nie wiem, co ją męczy nocami. Z Julitą tak samo, chociaż wiem o niej troszeczkę więcej. Komentarze pod owym postem oskarżają ją o bycie niedojrzałą. Czy tak jest? Nie wiem. Nie mogę się na ten temat wypowiedzieć. Wiem jedynie, że dzięki niej i Adrianie ta akcja jeszcze istnieje. A tak naprawdę do głównie dzięki Adrianie, bo kiedy ona tu "rządziła" było wszystko jakieś takie... na miejscu. 

Największym bólem Gosi (a przynajmniej tak z tego wynika) jest fakt, że akcja nie promuje "wartej tego literatury". A skąd ja mam, bardzo przepraszam wiedzieć, czy literatura ta jest warta czytania i dobra, jeżeli ja jej jeszcze nie przeczytałam? A recenzenci akcji raczej otrzymują swoje egzemplarze równocześnie. Więc jak sprawdzić, czy książka jest dobra? Fragmenty niewiele nam mogą powiedzieć, a czasem nawet zaszkodzić. Nigdy się nie dowiemy, jaka jest książka przed przeczytaniem. A nawet jeśli dowiemy się tego z recenzji innych, to i tak nie jest to samo, co samemu wydać opinię. Bo może i 99% ludności nie lubi tej książki, a tobie akurat się spodoba?

Kolejnym mocnym oskarżeniem było: "Jeśli promujesz literaturę polską, powinieneś w miarę w tym języku pisać". Z tego, co widzę, na fan pejdżu wszystko jest pięknie i po polsku. A fakt, że w grupie  niektóre osoby nie bardzo przejmują się poprawnością swoich wypowiedzi - nasza sprawa. A raczej ich. To nie idzie do publiki, są to jedynie informacje dla nas, recenzentów. A chodzi w nich o to, aby przekazać jak najwięcej informacji, a nie pisać staroświecko, ze słownikiem w ręce. Że nie ma polskich znaków - trudno. Może się akurat admince spieszyło i nie chciało jej się przytrzymywać klawiszy na telefonie, żeby odnaleźć odpowiedni znak? 
Nie zdajecie sobie sprawy, ile osób pochwaliło mój styl. Jedna dobra dusza (którą pozdrawiam) napisała mi w mailu "(...) pięknie władasz polską mową. Cieszę się, że są jeszcze tacy ludzie jak ty." Nie macie pojęcia, jak mnie to połechtało. Czytałam również o tym, że jak na swój wiek jestem dojrzalsza od osób starszych i było mi strasznie miło. Od razu poprawił mi się humor. Ale czy na co dzień też się tak staram? Raczej nie. W moim domu mówi się gwarą, czyli zero stylistyki i zasad języka polskiego. Ze znajomymi mówimy językiem potocznym, bo po co używać takich słów jak "elokwentny"? W recenzjach i postach też ich nie zobaczycie, bo i po co? Bo co, kurde, używać pięknych słów, jakich używa się tylko w wypracowaniach, kiedy ludzie nie zwrócą na to większej uwagi? Bardziej zainteresuje ich, że zapomnieliście kropki nad "ż", albo napisaliście "poszłem" zamiast "poszedłem". 

Ale trochę zboczyłam z tematu. Powiedzcie mi, czy Gosia ma tak naprawdę coś do zarzucenia Gąskom? Wszyscy powinni się cieszyć, że promują polskich autorów, kiedy nikt inny się do tego nie chełpi. Sprawy wewnętrzne to sprawy wewnętrzne. Czy Wy opisujecie na blogu każdą kłótnię z mężem, albo każdy przypadek, kiedy Wasza koleżanka w SMS-ie zapomniała o znakach interpunkcyjnych? 
Nie wiem, co zaszło między dziewczynami, ale chyba lepiej nie wyciągać tego na widok publiczny, nie sądzicie? Znowu się zrobi afera na pół Polski, znowu wszyscy będą o tym pisać. A to powinno być załatwione po cichu. Nie podoba się? Wyjść, zmień towarzystwo. Napisz, że odeszłaś, bo pożarłaś się z administratorką, że poszło o sprawy prywatne, że nie podobały ci się proponowane książki, że odwalałaś robotę za innych. Ale nie pisz, że akcja jest do kitu. Bo ona będzie istnieć, ponieważ są ludzie, którzy ją podtrzymują.

Chciałabym, abyście się zastanowili, czy ta sprawa jest czarno-biała. Jak dla mnie nie. Obie dziewczyny nie są bez winy. Gosia - bo wyprała swoje brudy, Julita - bo nie jest najlepszą w świecie administratorką i to fakt, że od czasu do czasu coś się posypie, że jest już niemal decyzja o usunięciu akcji, że czasem zachowuje się jak dziecko. Julita napisała nam, jak to wygląda z jej strony. Prywatnie, na forum grupy, a nie w komentarzach pod postem. Gosia twierdzi, że została wyrzucona. Julita, że zapowiedziała się z odejściem, więc ona ją usunęła. Która ma rację? 

Co o tym sądzicie? Jaka jest Wasza postawa?