Nadeszła chwila, której oczekiwali wszyscy - do kin weszła pierwsza część "Kosogłosa". Ostatnia część trylogii została podzielona na dwie części. Z pewnością dla utrzymania dreszczyku oczekiwana, dla zwiększenia "mocy" produkcji i możliwości zmieszczenia wszystkich ważnych szczegółów w dwugodzinnych filmach. Zapraszam do zapoznania się z moimi wrażeniami z filmu.
Trzecia część "Igrzysk śmierci", jednego z największych kinowych hitów ostatnich lat i nowej, wielkiej popkulturowej sagi. W imponującej obsadzie znaleźli się nagrodzeni Oscarami Jennifer Lawrence i Phillip Seymour, a także Donald Sutherland. Po raz pierwszy w „Igrzyskach śmierci”, w jednej z kluczowych ról, zobaczymy Julianne Moore. Katniss wraz z matką i siostrą mieszka w legendarnym, podziemnym dystrykcie trzynastym, który, wbrew kłamliwej propagandzie, przetrwał zemstę Kapitolu. Z nowymi przywódcami na czele, rebelianci przygotowują się do rozprawy z dyktatorską władzą. Katniss, mimo początkowych wahań, zgadza się wziąć udział w walce. Staje się symbolem oporu przeciw tyranii prezydenta Snowa.
Film wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Był genialny. Z wielkim napięciem śledziłam losy bohaterów na ekranie, a przecież wiedziałam, jak się potoczą. Mimo to twórcom udało się mnie zaskoczyć swoją wizją książki, wszystkich wydarzeń. Szczerze przyznam, że film idealnie (moim zdaniem) wszystko odzwierciedla i jest na takim samym, o ile nie wyższym, poziomie co książka.
Najbardziej oczywiście podobała mi się muzyka, James Newton Howard postarał się przy tworzeniu dźwięków. Idealnie odzwierciedla wszystkie wydarzenia i nadaje im lepszego wyglądu. Poprzez ścieżkę dźwiękową Howard mówi nam to, co nie zostało powiedziane w scenariuszu. Podkreśla wagę niektórych wydarzeń. To jest magia. Muzyka zawsze powinna tak działać.
Najbardziej uderzającą sceną dla mnie, była ta w 12, nad jeziorem, kiedy Katniss, czyli Jennifer, śpiewała, a także sceny późniejsze, kiedy tłum rebeliantów zaatakował elektrownię, śpiewając piosenkę "Hanging tree", która stała się hymnem powstania. Choć z powstaniem miała niewiele wspólnego, łatwo zinterpretować to, co ze sobą niesie: urodziliśmy się, by być wolni, więc lepiej umrzeć próbując wolność odzyskać, niż spędzić całe życie w niewoli, bez kiwnięcia palcem, aby to zmienić. Niesamowita jest pokazana tu siła nadziei i wiary. Wystarczy jedna piosenka, jeden gwizd Kosogłosa, a ludzie pójdą za jego głosem. To jest piękne. I bardzo smutne.
"Kosogłos cz.1" jest wspaniałym uzupełnieniem książki. Film jest dużo lepszy niż poprzednie części. Efekty są wspaniałe, choć w kilku momentach widać, że to skomputeryzowana wizja. Mimo tego wszystkie efekty, obrazowe i dźwiękowe są niesamowite. Nie mogłam wyjść z podziwu. Na pochwałę zasługuje również obsada, która doskonale spisała się w swoich rolach. Jennifer zagrała psychicznie chorą i wyczerpaną Katniss, Julianne Moore - opanowaną i chłodną prezydent Coin, Donald Sutherland - okrutnego Snowa. Pozostali również okazali się świetnymi odtwórcami swoich postaci, jednak chyba najlepiej czuł się Woody w skórze Haymitcha. Są bardzo podobni...
"Kosogłos" jest wartym zobaczenia filmem. Musi iść w parze z książką, bo wiele jest kwestii, które były opisane przez Collins inaczej lub nie zostały w filmie wyjaśnione, ale nie zmienia to faktu, że film jest genialny. Już wiem, że niedługo znów go obejrzę, bo warto. A soundtrack pewnie będzie mi towarzyszył pewnie wszędzie, szczególnie "Hanging tree". Polecam wszystkim fanom i nie tylko!
Tytuł oryg.: Mockingay part 1
Reżyseria: Francis Lawrence
Scenariusz: Danny Strong, Peter Craig
Produkcja: USA
Rok produkcji: 2014
Gatunek: Science fiction, akcja
Czas: 123 min
Wersja językowa: napisy PL
Utwory, które polubiłam:
Wszystkie grafiki pochodzą z wyszukiwarki Google, oprócz plakatu, który pochodzi ze strony Filmweb. Opis pochodzi ze strony http://www.filmweb.pl
Powyższy tekst nie jest recenzją, jest jedynie opinią polecającą i własnymi przemyśleniami na temat filmu.