Tytuł oryg.: Gone
Seria/cykl: Gone. Zniknęli tom 1
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 528
Wyobraźcie sobie miasteczko zamieszkane przez dzieci i nastolatków do czternastego roku życia. To właśnie Perdido Beach. Miasteczko nad oceanem, otoczone ETAP-em. Ta dziwna bariera pojawiła się w dniu, w którym zniknęli dorośli. Zostały dzieci, niemowlęta, nastolatki. Nikt nie wie, co jest tego przyczyną, nikt nie wie, jak przywrócić wszystko do normy. Sam, Astrid, Quinn i Edilio domyślają się związku elektrowni atomowej z dziwnymi wydarzeniami. Jednak nadal pozostają pytania: co to takiego? Kto za tym stoi? Gdzie są dorośli? Jaki związek z tym ma Coates Academy?
Poznajemy Sama, głównego bohatera, czternastoletniego chłopaka. Jednak nie tylko on jest główną postacią. Jest nią również Lana, która została na pustyni, po zniknięciu dziadka. Oraz inni mieszkańcy małego miasteczka. Nagle ich życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Jakoś sobie radzą, ale jak długo dają radę? Wkrótce skończą się zapasy, a bariera nie pozwala wyjechać z miasta.
Dosyć dużym plusem są zagadkowe opisy myśli i wspomnień. Do momentu wyznania prawdy, tylko bohater ( i oczywiście autor) zna swoje tajemnice. Stosunkowo szybka akcja nie daje nam długo czekać na odpowiedź. Podoba mi się też to, że autor nie zdradza w zauważalny sposób dalszego ciągu. Możemy się domyślić, ale nie sami z siebie, tylko po przeczytaniu wyjaśnień, których domyślają się bohaterowie. Nie ma czegoś takiego, że my wiemy coś, czego główny bohater nie wie. To dodaje tajemniczości fabule i pobudza naszą ciekawość.
Drugim plusem są opisy. Autor nie przytłacza nas zbędnymi wiadomościami, nie próbuje na siłę zaciekawić. W pewnym momencie przydaje nam się coś, co było opisane wcześniej. Michael Grant pisze lekko, językiem młodzieży, choć mamy wypowiedzi Genialnej Astrid, w których zawarte są różne mądrości. Ale i ona nie wie wszystkiego.
O autorze i o serii dowiedziałam się zaglądając na stronę wydawnictwa Jaguar. Miałam nadzieję na porywającą historię, pełną przygód, niebezpieczeństw i tajemnic. I właśnie to dostałam, plus dodatek w postaci szczypty młodzieńczej miłości, co bardzo lubię.
Tym, co najbardziej mi się spodobało i mnie zaskoczyło, jest fabuła i kolejne wydarzenia. Za nic nie mogłam domyślić się dalszego ciągu, nie byłam w stanie nawet sama go wymyślić. A autor doskonale dodaje kolejne wydarzenia, lekko komplikując sprawy i powoli wszystko wyjaśnia.
Jedynym, co mnie trochę denerwowało, był wiek i zachowanie bohaterów. Główne postacie mają czternaście lat. a zachowują się trochę jak szesnasto- czy osiemnastolatki z innych powieści. Czasem nawet zapominałam, ile tak naprawdę mają lat. Dobrym pomysłem było wprowadzenie Coates Academy, jako szkoły dla trudnych dzieci. Czternastoletni zabójca byłby trochę ciężki do wyobrażenia, jako normalne dziecko, chodzące do szkoły z innymi.
Zaskoczeniem był związek między Samem a Cainem oraz mutacje zwierząt. Jednak nie będę Wam tego zdradzać, dowiedzcie się sami.
"GONE" okazało się tym, czym być miało: wspaniałą powieścią dla młodzieży, z szczyptą intrygi, odrobiną niebezpieczeństwa, kroplą tajemnicy, nutą romantyzmu i dużą porcją przygód. Polecam ją wszystkim fanom nieodległego s-f oraz fantastyki.
Moja ocena: 9/10
Opublikowano: Lubimy czytać
Recenzja bierze udział w wyzwaniu: Czytam Fantastykę | Wakacje z książką