Walentynki jutro, a ja obiecywałam mini cykl na blogu z tej okazji. Muzyka już była, teraz pora na książkowy akcent. Naprawdę uwielbiam, kiedy w książkach pojawia się niebanalna historia miłosna. Książkę bez tego uważam za niegodną najlepszych ocen, ponieważ właśnie tego szukam w książkach, zaraz obok ciekawej fabuły i szybkiej akcji. Jak każdy, mam swoje ulubione pary książkowe. Jakie? Zapraszam do zapoznania się z postem. Uwaga: możliwe spojlery!
Anastasia i Christian
Wiem, wiem. "Grey?! Jak mogłaś?!" Ale ja naprawdę uwielbiam tą książkę, za jej drugie dno i fantastyczne postaci. I naprawdę uwielbiam Christiana oraz jego związek z Aną, która wydaje się bardzo podobna do mnie (pomijając niektóre fakty...). Niewielu jest facetów, czy to fikcyjnych, czy nie, o których po prostu powiedziałam, że ich kocham. Szczególnie teraz, kiedy staram się ograniczać to osobiste wyznanie. Ale fakt faktem, że kocham Christiana Greya.
Dhiren i Kelsey
Uwielbiam Rena i uwielbiam fakt, że jest z Kelsey. Polubiłam go od samego początku i od pierwszych stron kibicowałam, aby byli razem. Łatwo nie było, szczególnie w drugiej części i w momentach załamania, ale w końcu się udało. I jestem za to wdzięczna autorce, bo choć Kishan też jest wspaniały, nic nie pobije Rena.
Celaena i Dorian
Wiem, że to jeszcze nie jest do końca wiadome, ale oni po prostu muszą być razem! Muszą, bo inaczej skoczę z dywanu... W pierwszej części było tak cudownie, Dorian jest taki uroczy i zabawny, a jednocześnie przystojny. Naprawdę ciężko mi się czytało drugą część pod względem Chaola i chciałam żeby jak najprędzej Celaena i Dorian do siebie wrócili. Co będzie dalej, czas pokaże. Czekamy na trzecią część.
Pewnie powinnam teraz zacząć wymieniać: Katniss i Peeta, Julia i Warner, Teresa i Thomas, Patch i Nora, Jace i Clary, Hazel i Gus, ale naprawdę te pary nie należą do moich ulubionych. Jasne, fajnie że są razem, pasują do siebie, liczyłam na to, ale nie są tak szczególne, jak te które wymieniłam wyżej. W zasadzie nawet nie lubię Katniss i Peety jako pary, ani Julii i Warnera. Nie pasują do siebie. Nie ma o czym tu pisać. Jednak należy napisać o...
Maxon i America
No naprawdę. Tyle emocji z powodu jednego, oczywistego związku. Nie macie pojęcia, jak ja się męczyłam w niepewności, czy będą razem. Chociaż to było banalne do przewidzenia, ja ciągle miałam wątpliwości. Kibicowałam im, wiedziałam, że to się musi szczęśliwie zakończyć, ale nie byłam do końca pewna. Nigdy nie czułam tylu emocji związanych z książką. No chyba, że w przypadku Any i Christiana, ale to inna historia...
Brittany i Alex
Prawie o nich zapomniałam. Kolejna wspaniała para, którą uwielbiam. Świetna historia miłosna, trochę w stylu "Romea i Julii". Naprawdę miło wspominam tą lekturę. Na początku w ogóle nie chcieli mieć ze sobą do czynienia, potem zakochali się w sobie wieczną miłością. Podobno są kolejne części, niestety w Polsce niewydane, a szkoda. Chętnie poczytałabym o ich dzieciach.
Annabeth i Percy
Jakże mogło ich tu zabraknąć? To jest para niemożliwa, widzieliście kiedyś ten ciekawy stos książek o nich z zaznaczonymi spotkaniem, pierwszym pocałunkiem, rozpoczęciem chodzenia i wyznaniem miłości? No naprawdę, poznali się w pierwszej części "Percy'ego", a wyznali sobie miłość bodajże w czwartej części "Olimpijskich Herosów". 9 książek później. Naprawdę, potrafią doprowadzić do białej gorączki.
Gwen i Gideon
No proszę Was, to chyba nie podlega dyskusji. Wspaniały, denerwujący, sarkastyczny, zabójczo przystojny Gideon i trochę pyskata, nieposłuszna, piękna Gwen. Para doskonała. Można się przy nich śmiać i płakać. Trzymają w napięciu, jak cała książka. Jednocześnie słodcy i do schrupania, z drugiej strony mają pazurki. Idealnie do siebie pasują. Ja uwielbiam ich od pierwszego epizodu. I nigdy nie przestanę.
No i to chyba tyle. Siedem wyjątkowych par, które bardzo lubię. Każda z nich ma coś w sobie. Chociaż czytałam mnóstwo książek, w których był wątek miłosny, jedynie te związki zapadły mi głęboko w pamięć i chętnie wracam do nich myślami. A jakie są Wasze ulubione pary książkowe?