Moglibyście spodziewać się dzisiaj filmu "Trzy metry nad niebem", który oglądałam w niedzielę, ale jakoś tak wrażenia wyleciały mi z głowy i nie miałabym co napisać. Za to w ferie wzięło mnie na seriale, a w szczególności na jeden, który jakiś czas temu spisałam na straty i gdyby nie cudowni Jamie i Colin, nadal by tak było. Mowa oczywiście o "Dawno dawno temu", który stał się moim nałogiem w te ferie i generalnie daję radę z jednym sezonem na 2 dni. Co oznacza, że na początku przyszłego tygodnia wrócę do "Reign" i "Suits"...
O czym opowiada serial? Wyobraźcie sobie, że wszystkie baśniowe postaci, które znacie (tak Elsa z "Krainy Lodu" też) zostały zaklęte i przeniesione do miasteczka w stanie Maine. Zrobiła to naturalnie Zła Królowa, która nie mogła znieść szczęścia Śnieżki i księcia. Jednak im udało się uratować swoją córeczkę Emmę, która zaraz po narodzinach przeniosła się i dzięki temu uniknęła uwięzienia w Storybrooke. Niestety, ponieważ jest mała, nic nie wie. Przepowiednia mówi, że za dwadzieścia osiem lat wróci by ich wszystkich uratować. To jednak nie jest łatwe.
Emma owszem, przyjeżdża do Storybrooke ściągnięta tam przez swojego syna, którego dawno temu oddała do adopcji. Od razu spotyka się z namowami pani burmistrz do wyjazdu i odganianiem jej od Henry'ego. Chłopak wierzy, że mieszkańcy miasteczka to baśniowe postaci, co wzbudza niepokój Emmy. Również jego adopcyjna matka nie jest z tego zadowolona. Okazuje się jednak, że chłopiec ma rację, a w miasteczku znajdują się dwie osoby, które znają prawdę i które nie straciły pamięci.
Do "Dawno dawno temu" przekonała mnie przyjaciółka, która również go ogląda. Obejrzałam wtedy cztery odcinki, po czym porzuciłam go na rzecz innego. Stwierdziłam, że jest nudny, a Emma wkurzająca. Niedawno jednak zaczęłam uwielbiać Jamiego Dornana, a w teledysku do pewnej piosenki zobaczyłam świetnego Colina O'Donoghue, który również jest w obsadzie serialu. Wtedy postanowiłam wrócić i teraz nie mogę przestać oglądać. Serial naprawdę mnie wciągnął.
Cała historia jest bardzo ciekawa. Twórcy mieli naprawdę świetny pomysł żeby wrzucić wszystkie baśniowe postacie do jednej produkcji i przedstawić ich nieco zmienione historie. W każdym odcinku poznajemy bowiem historię innej postaci. Czasem te opowieści ciągną się kilka odcinków, czasem z przerwami. Równolegle z nimi toczy się akcja w Storybrooke, gdzie Emma próbuje rozwikłać tę zagadkę, zmagając się z codziennością. W ten sposób nie ma miejsca na nudę, a my z utrapieniem czekamy na wymarzone sceny.
Efekty specjalne, animacje - to wszystko jest wspaniałe. Twórcy utrzymują klimat baśni braci Grimm, jednocześnie robiąc z tego zwyczajny amerykański serial. To naprawdę świetna produkcja, ze świetnymi aktorami, wieloma wątkami i pomysłową fabułą. O ile Adam Horowitz i Edward Kitsis nie musieli zbytnio się namęczyć tworząc historie postaci (jedynie odrobinę je pozmieniali i nagięli do swoich potrzeb) to cała reszta wymagała nie lada wyobraźni.
Oczywiście 7 odcinek pierwszego sezonu łamie serce i przez kolejne odcinki czuje się jego piętno (w chociażby kurtce), drugi sezon przywraca nam nadzieję, a co dopiero trzeci. Miłośnicy romantyzmu nie będą zawiedzeni. Ci, którzy lubią walkę i krętactwa - również. Każdy znajdzie coś dla siebie, każdy polubi jakąś postać. Ja oczywiście od razu zwróciłam uwagę na Łowcę i Haka. Kto Wam się spodoba/ł? Polecam.
Moja ocena: 6/6
Tytuł oryg.: Once upon a time
Twórcy: Adam Horowitz, Edward Kitsis
Produkcja: USA
Rok produkcji: 2011-2015
Gatunek: dramat, fantasy, przygodowy
Czas odcinka: ok. 45 min (IV sezony po 22 odcinki)
Wersja językowa: lektor PL/napisy PL