Tytuł oryg.: Catching Fire
Seria/cykl: Igrzyska Śmierci #2
Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińska i Piotr Budkiewicz
Wydawnictwo: Media Rodzina
Liczba stron: 360
Gatunek: dystopia, s-f
Czy Peeta i Katniss mają szansę na normalną przyszłość? Co wyniknie z buntu dystryktów? Jakie znaczenie, oprócz ulubionej ozdoby Kapitolińczyków, ma kosogłos?
Przyznaję, pierwsza część nie zawładnęła moim sercem. Denerwowała mnie Katniss, która była niezdecydowana, wredna i samolubna. W drugiej części się to zmieniło. Dziewczyna dojrzała, zdała sobie sprawę, kogo kocha i na kim jej zależy. Niestety, dalej różni się ode mnie sympatią do innych chłopaków. Oprócz tego, że ona woli Gale'a a ja Peetę, jesteśmy do siebie podobne. Zauważyłam to podczas lektury.
Autorka dobrze pokazała przemianę Katniss. W narracji nie ma już tyle wspomnień z przeszłości, bo wszystko zostało uściślone w pierwszej części. Teraz więcej uwagi dziewczyny kieruje się na otoczenie i wydarzenia, które nie są łatwe i nudzące czytelnika. Widać ogień, który towarzyszy przez cały czas dziewczynie, która igra z ogniem. Jest powód i sposobność do buntu. I nasza bohaterka go wykorzystuje.
Bardziej niż w "Igrzyskach Śmierci" podobała mi się tu narracja i sposób, w jaki Katniss dzieli się z nami swoimi myślami. Przemyślenia dziewczyny są jasne, choć czasem trudno je zrozumieć, bo dzieli nas wiele szczegółów z życia. Ciągle martwi się o rodzinę, a mimo to chce dopiec Kapitolowi. To mi się podoba. Czasami zastanawia się nad czymś dłużej, tworzy wywody, które dosyć szybko kończy. Dochodzi do pewnego wniosku, analizuje "za" i "przeciw" i koniec.
Przyjaciółki, które trylogię mają już za sobą, powiedziały mi, jak mniej więcej wszystko się skończy. Chodzi o Katniss i Peetę. Dlatego postanowiłam sięgnąć po kontynuację. W "W pierścieniu ognia" stosunki między tą dwójką są różne. Na początku zachowują się z dystansem, przed kamerami grają zakochanych, ale na arenie coś się zmienia. Są kamery, są sceny grane, ale są i takie, które płyną z czystego serca. Mądry czytelnik domyśla się, że gra zmieniła się w prawdę, ale głupia Katniss nawet się tego nie domyśla!
Trzeba przyznać, że fabuła jest ciekawa. Wnętrze książki jest warte pięknej filmowej okładki, którą wydawnictwo wydało w związku z premierą filmu. Motyw kosogłosa przejawia się cały czas. Zapoczątkowała go piękna broszka, przygarnął Kapitol jako ozdoba, ale buntownicy uważają go za swój symbol, Katniss jest ich kosogłosem, który nie boi się Snowa i jego podwładnych i śmiało igra z ogniem.
Podsumowując: "W pierścieniu ognia" wywarła na mnie dużo większe wrażenie niż "Igrzyska Śmierci". Zakończenie jest obiecujące i zamierzam jak najprędzej sięgnąć po kontynuację, noszącą wdzięczną nazwę "Kosogłos". Szczerze Wam polecam całą trylogię, bo słusznie mówią, że "Igrzyska śmierci" to coś, czego się nie zapomina. Jeżeli raz się przeczytało, nigdy już nie będzie się żyć tak samo. Wnoszą do naszego życia bardzo wiele.
Moja ocena: 8/10
Za możliwość przeżycia Głodowych Igrzysk dziękuję wydawnictwu:
Recenzja bierze udział w wyzwaniu:
Książkę poleciły mi przyjaciółki :)