2014/09/08

152. [delirium] - Lauren Oliver

Po latach wojen i kłótni, Rząd Stanów Zjednoczonych uznał [miłość] za główną przyczynę wszystkich problemów ludzkości. Zamknął więc granice przed osobami mogącymi wnieść do kraju [miłość] i wynalazł lek na amor deliria nervosa. Od tamtej pory [miłość] uznawana jest za chorobę, a wszelkie jej objawy należy zabić w zalążku. Jednak poza murami bezpiecznych miast wciąż żyją Odmieńcy, którzy nigdy nie przechodzą zabiegu i uznają [miłość] za coś dobrego. Są oni potępiani i niechciani. Mało tego, w miastach również mieszkają osoby, uznające zabieg za zbędność. Nazywani są sympatykami, a gdy tylko się ujawnią, są poskramiani przez porządkowych i policjantów. W świecie, gdzie [miłość] jest zakazana, pomiędzy dwojgiem nastolatków zaczyna rodzić się uczucie, a wraz z nim - chęć do walki.

Osiemnastoletnia Lena kończy właśnie szkołę i wybiera się na studia. Przed tym czeka ją zabieg, który pozwoli jej żyć bez lęku przed chorobą. Jednak w dniu ewaluacji zapomina się i przestaje mówić wyuczone formułki, a zamiast tego mówi to, co myśli. Na szczęście egzamin zostaje przerwany przez niegroźny atak sympatyków, jednak jedno zostaje w pamięci Leny - przystojny chłopak. Wkrótce okazuje się, że nazywa się Alex i pracuje jako ochroniarz w laboratorium. Lena zawsze marzyła o dniu jej zabiegu, jednak im lepiej poznaje tajemniczego chłopaka, tym mniej tego pragnie. Gdy zdaje sobie sprawę, że choroba ją dopadła, jest już za późno.

Może zacznę od wyjaśnienia, dlaczego napisałam dwa opisy. Otóż inaczej opisać książki się nie da, tym bardziej biorąc pod uwagę to, co chcę napisać w recenzji. Musicie wiedzieć przynajmniej trochę z tego, co wydarzyło się przed akcją. Ale jak nie chcecie, nie czytajcie pierwszego akapitu. Wszyscy ostatnio polecali mi "[delirium]". Moja przyjaciółka czytała i powiedziała, że jest niesamowita. Już od jakiegoś czasu chciałam ją przeczytać i bardzo się ucieszyłam, kiedy usłyszałam, że jest w mojej bibliotece (albo jednej z moich bibliotek). Jak tylko trafiła w moje ręce, nie mogłam się doczekać, kiedy zacznę. A kiedy ten moment już nadszedł, zorientowałam się, jak wszyscy ją przeceniają. A może to ja nagle zaczęłam dostrzegać same wady w książkach?

Zaczęło się całkiem ciekawie. Bohaterka opowiada nam trochę o historii, wyjaśnia idee zabiegu i życia bez miłości. To na plus, autorka nie robi z czytelnika głupka, który musi co jakiś czas wracać kilka stron wstecz, żeby przypomnieć sobie, co to takiego. Wyjaśnienia są przejrzyste i zrozumiałe. Gorzej jest z nadmierną ilością opisów i przemyśleń. Jest ich około 2/3 książki, co mnie denerwowało, bo często je omijałam. Po prostu nudziły. Nie wnosiły nic specjalnego do fabuły, a tylko przedstawiały bohaterkę jako zagubioną dziewczynę. Którą co prawda była, ale to dalej.

Pomysł i idea książki podobał mi się już przed przeczytaniem. Kto powie, że przedstawienie miłości jako choroby i wymyślenie całego szeregu zasad, badań i zabiegów, by jej zapobiec jest nudne? Tutaj autorka bardzo się postarała, widać że wszystko starannie przemyślała. Zaskoczyły mnie wpisy z różnych dokumentów i książek, które pojawiają się w przedstawionym świecie. Sam fakt, że Lauren Oliver zadała sobie trud ich wymyślenia i napisania budzi ogromny podziw. A już czytanie wyliczanek i wierszyków budzi podziw wielki jak najwyższe wieżowce! Wielki szacunek dla autorki.

Miłość - najbardziej zdradliwa choroba na świecie: zabija cię zarówno wtedy, gdy cię spotka, jak i wtedy, kiedy cię omija. 
Ale to niedokładnie tak.
To skazujący i skazany. To kat i ostrze. I ułaskawienie w ostatnich chwilach. Głęboki oddech, spojrzenie w niebo i westchnienie: dzięki Ci, Boże.
Miłość - zabije cię i jednocześnie cię ocali.

Fabuła również jest bardzo ciekawa, chociaż w ciągu całej powieści mamy do czynienia z bardzo małą liczbą istotnych wydarzeń. Więcej jest wspomnianych wcześniej przemyśleń oraz jakichś wydarzeń, które są tylko dodatkiem, nie wnoszą nic ważnego ani ciekawego. Mimo tego, wszystko, co się dzieje jest bardzo ciekawe. Akcja jest płynna, choć niezbyt szybka. Oliver nie nuży nas opisami każdego dnia po kolei, lecz wrzuca wszystkie minione dni, w których nie wydarzyło się nic ważnego do jednego worka i streszcza nam, co się wtedy działo w życiu bohaterów.

Dużym plusem również jest niebanalność historii, a także kilka momentów, w których czytelnik jest zaskakiwany. Widoczne jest również to, że to dopiero druga książka autorki i ta umiejętność wprowadzania niespodziewanych zwrotów akcji jest jeszcze raczkująca, aczkolwiek jest i mam nadzieję, że będzie się rozwijać. Myślę, że dużą przyczyną tutaj jest fakt, że jest to coś nowego na rynku książki, nowa pisarka, nowy rodzaj myślenia i nowa seria, więc nie mamy jakby pola do manewru myślowego i wyprzedzania akcji swoimi przypuszczeniami. To więc działa na korzyść autorki.

Przejdźmy teraz do bohaterów, bo trochę się rozpisałam, a co najmniej dwa akapity jeszcze dojdą. Postaci są bardzo barwne, spodobał mi się sposób autorki na ich wykreowanie, rozdzielenie ich różnymi cechami i przemiana w głównej bohaterce. Kiedy poznajemy Lenę, jest to dziewczyna, która podporządkowuje się zasadom, jest nieśmiała i jak najszybciej chciałaby już mieć za sobą zabieg, po którym będzie mogła wyjść za tego, kogo jej przydzielą i prowadzić normalne życie. Potem jednak, w miarę poznawania Aleksa, ta chęć się w niej zmienia i już nie jest pewna tego, czy dalej jest za zasadami władz. Bardzo mi się podobało to odejście od standardów i przedstawienie jej jako zwyczajnej dziewczyny, podobnej do mnóstwa innych sympatyków w mieście. Nie wyróżnia się niczym, oprócz chęci kochania i bycia kochaną. A to czuje wiele osób w Głuszy, czy nawet w mieście. Jest bardzo wyraźną postacią, poznajemy jej wszystkie cechy i ją samą, dzięki czemu możemy ją polubić. To samo dotyczy Aleksa, który jest z początku bardzo tajemniczą postacią, potem jest bardziej otwarty, choć nie mamy okazji poznać wszystkich jego cech i sekretów. Bardzo barwną postacią jest również Hana, rozrywkowa, odważna, z charakterkiem, okazuje się być jednak mniej odważną od swojej przyjaciółki. Wszystkich bohaterów da się polubić, jednak nie udało się im jeszcze zdobyć całej mojej sympatii. Co oczywiście może się zmienić w kolejnych tomach.

Przyznam Wam się, że kiedy przeczytałam o Odmieńcach i Mieszczuchach na myśl przyszła mi książka Veronici Rossi "Przez burze ognia". Skojarzyło mi się to z Osadnikami i Dzikusami, a kiedy doszła miłość pomiędzy Aleksem i Leną to podobieństwo było bardzo duże. Jednak oprócz tego te dwie książki nie mają z sobą nic wspólnego, nie bójcie się.

"[delirium]" to bardzo fajna książka, z niestety kilkoma poważnymi wadami. Sam fakt, że omijałam jakieś fragmenty jest dla mnie wielką wadą, jednak w tym wypadku nie tak dużą, bym nie sięgnęła po kolejne części. Jeżeli więc chcecie przeczytać, śmiało sięgnijcie, bo dla niektórych momentów i dla samej historii naprawdę warto. Ja z chęcią przeczytam kolejne tomy i mam nadzieję, że Lauren Oliver uda się rozkochać mnie w swojej historii. Na koniec chcę Was również przeprosić, że tak dużo tego wyszło, ale dzisiaj po prostu miałam dużo do powiedzenia.

Moja ocena: 7/10
Recenzja bierze udział w wyzwaniu: Czytam Fantastykę, Książkowe podróże (Portland), Klucznik, Dystopia

Delirium


Tytuł oryg.: Delirium
Seria/cykl: Delirium #1
Tłumaczenie: Monika Bukowska
Wydawnictwo: Otwarte (Moondrive)
Liczba stron: 360
Gatunek: dystopia, romans, dla młodzieży (+15)
Kupisz: www.taniaksiazka.pl
Cena detaliczna: 32,90 zł (23,04 zł)