2016/06/24

Mój pierwszy rok w liceum

Nie mogę uwierzyć, że te 10 miesięcy minęło tak szybko! Nie dalej jak wczoraj weszłam w mury mojej obecnej szkoły po raz pierwszy, a już są wakacje! Czas leci nieubłaganie, matura, studia, praca - to wszystko zbliża się wielkimi krokami, a ja dopiero teraz zaczynam doceniać lata dzieciństwa, kiedy moim największym marzeniem było dorosnąć... Teraz marzę jedynie o tym, żeby te czasy nigdy się nie skończyły. Pomyślałam, że podsumuję na blogu mój pierwszy rok w liceum, być może ktoś z Was wybiera się w tym roku do nowej szkoły, może przydają się Wam moje obserwacje. Zapraszam!

Zacznę od tego, że był to rok, w którym wiele się zmieniło i z wielu rzeczy zdałam sobie sprawę. Każdego dnia dowiaduję się o sobie samej coraz więcej. Każdego dnia towarzyszą mi konsternacje, czy droga, którą kroczę jest dobra? W którą stronę skręcić następnym razem? Dokąd mnie to zaprowadzi? Pewnie Wy też się nad tym wielokrotnie zastanawiacie. Wybór studiów i kariery coraz bliżej, a ja dalej wybieram spośród kilkunastu kierunków i uczelni... Niby jest jeszcze czas, ale czy na pewno?

Muszę to napisać, ale jest to jedyna smutna rzecz, która wiąże się z tym rokiem - zaczął się on pojawieniem się u mnie stanu depresyjnego i tak samo się zakończył. Brak chęci wyjścia z łóżka, nawet nie chciałam przebywać w swoim własnym pokoju tylko koczowałam w salonie! Moja słaba psychika daje się we znaki częściej niż kiedyś.... Ale "co mnie nie zabije to mnie wzmocni" - trzymam się tego hasła, jak i wielu innych.

Wiek nastoletni, myślę, jest takim wiekiem, kiedy mamy skłonność do wyolbrzymiania wielu spraw. I tak, doszłam do tego sama, a nie dzięki kolorowym pisemkom. Odnosimy wrażenie, że ci ludzie, którzy nas otaczają pozostaną z nami na zawsze, bo nie potrafimy sobie wyobrazić, że spotkamy kogoś innego, lepszego, kto będzie nas warty. Ale trzeba spojrzeć szerzej. Liceum jest czasem, kiedy wchodzimy w tak zwaną dorosłość. Nauki jest dużo, obowiązków również, ale warto na chwilę się zatrzymać i poszerzyć swoją perspektywę. Polska ma 312 tys. km kwadratowych, 38 mln mieszkańców. Społeczność szkolna ma średnio 100-200 m kwadratowych i 500 osób (+ znajomi znajomych, ludzie z obozów, itd.). Różnica jest kolosalna. Świat nie kończy się na Waszej szkole!

Do jakich wniosków doszłam?
  1. Lepiej byłoby kupić zeszyty 32 kartkowe do przedmiotów takich jak biologia, geografia, kultura, fizyka, chemia. Z całą pewnością by wystarczyły, a nie musiałabym się borykać z problemem pustych stron... Zorientujcie się, czy musicie kupować grube zeszyty, czy wystarczą Wam jakieś cienkie!
  2. Historii najlepiej uczy mi się z wydrukowanych notatek - połączenia tego co w zeszycie z tym co w książce. O ile nie zmienią nam nauczyciela, pozostanę przy takim systemie.
  3. W drugiej klasie muszę popracować nad systematycznością nauki. Ilość materiału z historii i geografii, który będę musiała zapamiętać jest zdecydowanie zbyt duży na jedną noc.
  4. Angielski w liceum to też już nie jest zabawa. Nie mogę zostawiać go na ostatni dzień (choć czasem taka metoda przyniosła mi 5 lub nawet 6...), szczególnie że jestem w klasie dwujęzycznej.
  5. Chciałabym wynieść z liceum sporą znajomość języka rosyjskiego, żebym w razie czego mogła się w tym języku dogadać tam, gdzie nie zaskoczy angielski. Dlatego w wakacje usiądę na trochę nad gramatyką i słownictwem.
  6. Nie ma sensu martwić się swoim wyglądem. Jeśli mamy ochotę wyglądać ładniej - to tak wyglądajmy, ale jeśli nie to po co? Ja święcie wierzę, że jeśli mam się jakiemuś chłopakowi spodobać, to lepiej żeby widział mnie we wszystkich moich kolorach i wydaniach, a nie tylko tym najlepszym.
  7. Jeśli nie czujecie jakieś przedmiotu - odpuście sobie. Co prawda nie za bardzo - nie chcecie chyba siedzieć drugi rok? Ale jedna piątka mniej na świadectwie to nie koniec świata, chyba że na Waszej uczelni decyduje konkurs świadectw, ale i tak nikt pewnie na polonistyce nie będzie patrzył na fizykę, dajmy sobie spokój...
Wbrew pozorom, liceum nie okazało się takie straszne, jak wszyscy mówili. Ale to dopiero pierwsza klasa. Jest pewna różnica pomiędzy dojrzałością klas starszych, ale myślę że to wszystko przychodzi z wiekiem. Na początku wystraszyłam się, bo kilka osób w mojej klasie zachowywało się naprawdę dorośle jak na nasz wiek. Z drugiej strony były osoby, które wygłupiały się na każdej przerwie. Teraz granica się zatarła i wyszło na to, że z każdym da się powygłupiać, ale też porozmawiać na poważne tematy. 

Kolejną rzeczą, której się bałam, był wygląd. Obecna młodzież (wiem, że brzmię jak stara baba...) zwraca dużą uwagę na to, czy nasz strój jest modny, czy jesteśmy ubrani stylowo, czy to są markowe ubrania, a także na to, czy mamy na twarzy makijaż, czy widać trądzik, czy nasze włosy są w porządku. Moja szkoła jest specyficzna ze względu na obecność "plastyków" czyli Liceum Plastycznego. Szalone osoby, co tydzień inny kolor włosów, kolorowe paznokcie, ubrania jak na pokaz ekstrawaganckiej mody, generalne brak ograniczeń. I to sprawia, że reszta szkoły czuje się bardziej wolna. Masz makijaż czy nie - nikt na to nie patrzy. Zanim tutaj trafiłam martwiłam się opinią innych na mój temat - chodziłam do małej szkoły, gdzie każdy mnie znał. U nas jest chyba 500 osób, a przynajmniej tyle było z maturzystami. Anonimowość pełną gębą. Robisz co chcesz, może trochę krzywo popatrzą, ale zapomną. I to uwielbiam w mojej szkole.

Myślę, że to wszystko, co mogę Wam na ten moment powiedzieć o moich wrażeniach z liceum. Musicie to sami przeżyć, żeby zrozumieć i się przekonać na własnej skórze. W technikum pewnie jest podobnie, w końcu to tylko inny rodzaj szkoły, a ludzie tacy sami.
Mam nadzieję, że choć trochę pomogłam. Piszę z własnego doświadczenia - Wasze zdanie może się różnić. No właśnie, napiszcie

Jakie są Wasze wrażenia z tego roku szkolnego/akademickiego?