Ileż to razy słyszeliśmy lub mówiliśmy sami "nie oceniaj książki po okładce"? Ja w swoim życiu nasłuchałam się tego hasła wystarczająco wiele razy, żeby stwierdzić, że nie ma ono obecnie żadnego sensu. Bo po cóż innego książki mają okładki, jak nie po to, żeby nas do siebie przyciągnąć? Zapraszam do przeczytania i dyskusji, a w międzyczasie pokażę Wam i trochę poopowiadam o swoich ulubionych okładkach!
Im bardziej się zastanawiam nad tym hasłem, tym bardziej dochodzę do wniosku, że współcześnie z książkami ma on niewiele wspólnego. Teraz bardziej powinno się odnosić do ludzi i właśnie na to metaforyczne znaczenie tego powiedzenia powinniśmy zwracać uwagę. Nie da się bowiem w dzisiejszych czasach grafiki komputerowej i druku kolorowego nie patrzeć na okładkę książki.
Hopeless ma okładkę idealnie pasującą do fabuły. Przecież jeden z głównych bohaterów miał właśnie taki tatuaż. Okładka pomaga nam trochę w wyobrażeniu sobie go. Bardzo mi się podoba to, że jest ona czarno-biała z tylko jednym akcentem - fioletowym napisem. Grzbiet i tył również są fioletowe, a ja uwielbiam ten kolor.... Szklany Tron również ma okładkę oddającą wnętrze. Główna bohaterka jest tutaj jak żywa. Nie ma zbyt wielu ozdobników, okładka jest raczej prosta. Ale bardzo atrakcyjna. I tak samo Ostatnia Spowiedź I - na okładce jest gwiazda sceny, podobnie jak w książce. Jest ona tak cudowna, że cały czas na nią patrzyłam podczas czytania. Ładne kolory i te ornamenty...
Po co książki mają okładki? Pierwotnie po to, żeby trzymać wszystkie stronice w jednym miejscu i żeby je chronić przed światem zewnętrznym. Pamiętacie, jak książki miały twarde, skórzane oprawy, czasem nawet zamykane na klucz? Ja też nie.... Ale w wielu filmach i muzeach możemy zobaczyć takie stare tomiszcza. Książki były wtedy zbyt cenne, nie można było po prostu iść do sklepu i odkupić. Teraz tego problemu nie mamy.
Klątwa Tygrysa - jedna z moich "najlepszych serii ever". Kocham zarówno środek, jak i okładkę. Piękny tygrys, cudowne ornamenty, napis jakby odręczny i niebieska kolorystyka - wszystko, czego trzeba żeby podbić moje serce. Te ornamenty są posrebrzane, tak samo napis, niestety trochę się ścierają, więc trzeba z nimi ostrożnie postępować.... Ten jeden dzień, kolejna moja ulubiona seria. Okładka jest biała, prosta, z trzema różnymi zdjęciami - nie potrzeba jej nic więcej. Idealnie oddaje klimat książki. No i Jedyna - cudo nad cudami. Biała, z piękną dziewczyną, Niby tylko jeden element, a mamy wrażenie, że całość jest zapełniona. To przez efekt luster w tle. Wygląda cudnie. Napis też jest piękny. Eh... cuda *.*
Współczesną rolą okładki jest nie tyle chronić strony (bo okładki miękkie są niewiele twardsze od samego papieru), co nadawać książce ładny wygląd i przyciągać wzrok. Niektóre wydawnictwa o tym zapominają, ale okładka to pierwsze co widzimy. Tak samo jak wygląd u człowieka. Powinna robić dobre pierwsze wrażenie. Przyznajcie się przed sobą sami, co sprawia, że podchodzicie do półki w księgarni i bierzecie daną książkę do ręki? Jej tytuł, grzbiet i/lub okładka (w zależności od ułożenia). Dopiero potem czytacie opis, czyż nie?
Rywalki, czyli druga i ostatnia tak piękna okładka z całej serii (inne mają kilka wad, które do mnie nie przemawiają). Znów mój ulubiony kolor, efekt luster, który oddaje atmosferę Eliminacji i piękny napis. Na plus też idzie jednolita czcionka i element korony na wszystkich częściach serii. Dalej Fangirl, czyli znów minimalistycznie, ale z mega efektem. Pastelowy kolor, postacie siedzące na napisie - gratulacje dla grafika! Pamiętam, jak ten napis przyciągnął mój wzrok na dworcu w Londynie dwa lata temu... Razem będzie lepiej to kolejna (z wszystkimi pokazanymi, o dziwo.....) moja ulubiona książka i ulubiona okładka. Minimalizm to chyba moje drugie imię... Cudne są te pączki, w ogóle całość tak jakoś przyciąga wzrok.... Aż się człowiek zastanawia, o czym to jest....
Tak więc okładka jest jedną z najważniejszych rzeczy, które książka powinna zawierać. Dodam: ładna okładka. Przyciągająca wzrok, ukazująca rąbek tajemnicy, skrywanej wewnątrz. Książka o wilkołakach? Dajmy na okładkę księżyc. O wróżkach/aniołach? Może jakieś skrzydła. O miłości? Posadźmy tam jakąś parkę. O dalekim kraju? Umieśćmy coś, kojarzonego z nim. Rozumiecie? Okładka powinna mieć w sobie to coś. I nie jest to jedynie kwestia dobrej grafiki, odpowiedniego użycia Photoshopa. Trzeba mieć zamysł i zmysł artystyczny, żeby stworzyć naprawdę dobrą okładkę. Odpowiednio dobrać kolory, czcionki. Wszystko musi być piękne i cudowne.
Podsumowując: dla mnie okładka to pierwsze, co widzę, więc pierwsza ważna rzecz. Jeżeli ma to coś - czytam opis i dodaję książkę do listy w głowie. Poza tym, ładna okładka dobrze się prezentuje na półce, a takie rzeczy dla bibliofila są ważne ;)
A jak wy uważacie? Czy okładka ma duże, czy raczej małe znaczenie dla Was przy wyborze książki? Jakie są Wasze ulubione okładki?