2016/05/26

Kiedy samobójcze myśli krążą po głowie....

Nie bójcie się - to nie kolejny post z cyklu "moje życie jest do dupy, chcę się zabić", jaki można by uraczyć na blogu-pamiętniku przeciętnej nastolatki. Ten tytuł ma tylko zwrócić Waszą uwagę na coś, co mogę u siebie zaobserwować ostatnimi czasy. Bardzo mnie to martwi, ale też zastanawia. Bo skoro coraz częściej o tym myślę, to może jest to jakiś znak? Jeśli jesteście zaciekawieni - zapraszam dalej.


Od wielu lat zauważam u siebie wypalanie w różnych dziedzinach życia. Wiedzieliście, że 7 lat temu grałam na pianinie? Nie dotrwałam nawet do świąt, bo... się wypaliłam. A że w tym samym czasie jeździłam konno? Akurat ten sport porzuciłam nie ze swojej winy i chętnie bym go kontynuowała, ale tu też trochę jakby się wypaliłam.... Ponad dwa lata temu tańczyłam towarzysko - i tu również wypalenie. A teraz to wypalenie dosięga moją obecną pasję, która przecież miała być na bardzo długi czas.

Mowa tu oczywiście o blogowaniu. O w ciągu ostatniego roku dopiero spięłam tyłek i zaczęłam jakoś ogarniać, żeby na blogu cały czas coś było nowego - na dłuższą metę nie dałam rady. Sami zresztą widzicie. Raz jestem - raz mnie nie ma. Chaos ogarnął to moje małe miejsce w Internetach. Może to przez szkołę, a może rzeczywiście się wypalam.

Kiedy w tytule pisałam "samobójcze myśli" miałam właśnie na myśli skończenie z blogiem. Nie ze sobą. Na to chyba mam za mało odwagi, a może za dużo nadziei i chęci do życia. Zaczęłam ostatnio zmiany w tej strefie mojego życia. Zakończyłam prawie wszystkie współprace, zaczęłam czytać więcej książek z innych źródeł. Wszystko, żeby blog przestał być pracą i obowiązkiem, a zaczął znów być tym, czym był kiedyś. Ale to nie pomogło. Nadal nie mam ochoty siadać do komputera i pisać kolejnej recenzji. Chociaż mówię sobie, że trzeba, wypadałoby, fajnie by było, przecież tak to kiedyś lubiłam. Sęk w tym, że dzielenie się swoimi przemyśleniami na temat książki jakoś już do mnie nie przemawia.

Może to przez statystyki? Może po 3 latach blogowania liczyłam na 500 obserwatorów, 1000 lajków na fejsie i 1000 obserwatorów na instagramie? Może po prostu chciałam się wybić? Może zazdroszczę tym wszystkim blogerom, którzy mają tyle wszystkiego? Takie ładne zdjęcia na Instagramie? Może....

Gdyby skończenie z blogowaniem było takie proste jak rozpoczęcie, pewnie bym właśnie pisała post pożegnalny. Ale to nie jest łatwe. W ciągu 3 lat włożyłam tutaj sporo pracy, sporo siebie. Nie chcę z tego rezygnować. Szczególnie kiedy mam w głowie jeszcze trochę pomysłów na posty.... Z drugiej strony są też współprace. Mimo że zakończyłam już większość, to nadal pozostaje jedno wydawnictwo, z którym bardzo dobrze mi się współpracuje i nie chciałabym tego kończyć. Mają w planach tak świetne książki....

Uczucie wypalenia towarzyszy mi już od marca, kiedy to zrobiłam sobie dłuższą przerwę od blogowania. Jakoś nie potrafiłam się pozbierać po tym. I teraz coraz częściej o tym myślę. Coraz bardziej mi się nie chce nic pisać. Mam coraz mniej ochoty.... Brakuje mi motywacji....

Czy wy też tak czasem macie? Pytam szczególnie blogerów z większym stażem. Czy też czasem macie "myśli samobójcze"? Co sądzicie na temat wypalenia?