2017/07/09

O wiele więcej - Kim Holden

Miranda to kobieta sukcesu. Jest wiceprezesem w dużej korporacji, ma duży dom, wspaniałego męża i trójkę cudownych dzieci. Brakuje jej jednak miłości. Kobieta nie potrafi kochać. By dalej spełniać marzenia o sukcesie rozwodzi się z mężem i ponownie wychodzi za mąż, za swojego szefa. Seamus czuje się potwornie. Żona zostawiła go z powodu jego choroby. Dzieci to wszystko, co mu zostało. Zawsze był dużo lepszym ojcem niż ona matką. Poznaje zaskakującą osobę - Faith i przez kilka miesięcy wszystko wydaje się powoli układać... Do momentu, kiedy choroba i żona dają o sobie znać, w niemalże tym samym momencie...

Young Adult i New Adult to gatunki, których wydarzenia i bohaterowie są fikcją, jednak ich historie są prawdziwe. Być może nie zostały nigdy podane imiona i nazwiska, nikt nie powiedział, że jakaś książka tego gatunku została "oparta na faktach", a jednak gdzieś na świecie są tacy ludzie, są takie problemy, są takie historie. Nawet blisko nas. Wbrew pozorom to są bardzo przyziemne sprawy i być może dlatego właśnie te dwa gatunki, bardzo do siebie podobne, cieszą się coraz większą popularnością. I chociaż jest to beletrystyka, fikcja, to jest w nich ziarno prawy, które sprawia, że los bohaterów jest nam bliższy, niż w przypadku fantastyki. W dzisiejszych czasach społeczeństwa pełne są znieczulicy i może takie właśnie książki nauczą nas wszystkich wrażliwości i skłonią do działania?

O wiele więcej to druga książka Kim Holden, po którą zdecydowałam się sięgnąć. Trochę nie jestem pewna co do tego gatunku, ponieważ zaliczyłam kilka nieudanych podejść, ale i były takie, które zakończyły się zupełnym sukcesem. Promyczek był pełną emocji książką, aczkolwiek co do O wiele więcej nie miałam żadnych oczekiwań. Zostałam bardzo mile zaskoczona. Podobnie jak swoja poprzedniczka, jest to książka bardzo mądra i pełna emocji.

Książka ta jest wręcz przepełniona najrozmaitszymi emocjami. Z początku czułam jedynie nienawiść do Mirandy oraz współczucie dla Seamusa. Jednak później dołączyły do tego inne uczucia. Pojawiła się bardzo pozytywna energia, momenty bólu, rozpaczy, czasem było trochę beztroski i radości, szczególnie kiedy na pierwszy plan wychodziły dzieci. Kai, Kira i Rory to cudowne istotki, bardzo mądre i wyjątkowe, świetnie wykreowane maluchy. Potem pojawia się zrozumienie, przebaczenie, strach, a w końcu - mały promyk nadziei. Emocjonalny roller coaster, ale nie mogłam się oderwać. 

Na pierwszy plan powieści wysuwają się trzy postacie: Miranda, Seamus oraz Faith. Miranda to typowa zdzira. Inaczej jej nie określicie, nawet jej syn tak o niej mówi. Kobieta, która ma swój poukładany plan i jeśli coś do niego nie pasuje, wyrzuca to. Nie przejmuje się uczuciami innych. W jej planie jest dom, a w domu dzieci. Więc są dzieci, ale ona nie ma czasu być dla nich matką. Ważne że są, zajmować się nimi może gosposia. Seamus to złoty człowiek, "święty" - tak określa go Miranda. Najwspanialszy ojciec na świecie, dobry mąż, pałający wręcz empatią i miłością. Polubiłam go, współczułam mu bardzo, bo życie było dla niego nie fair. No i jest Faith, pierwsza osoba, którą polubiłam gdy tylko stanęła w drzwiach mieszkania Seamusa. Młoda kobieta o tak pozytywnej energii, jaką spotkałam tylko u jednej osoby. Życie kopnęło ją w dupę, ale ona dalej się uśmiecha i poszukuje. Przychodzi do Seamusa z mango, bo chce go jakoś przywitać, na litość boską. Dla takich ludzi jest specjalne miejsce w Niebie. 

Oprócz tych trzech oczywiście jest więcej postaci. Jest Loren, Hope, pani L., dzieciaki, Benito. Jednak oni tylko ubarwiają tę powieść, dodają jej smaku. Bez nich byłaby pusta i nudna, ale najważniejsze wydarzenia dzieją się pomiędzy tamtą trójką. Dzięki nim wszystkim powieść jest pełna, pozytywna i emocjonalna. 
Okładka książki O wiele więcej

Jedyną rzeczą, która mi trochę przeszkadzała, jest wątek choroby Seamusa. Wiem, że nie jest ona fikcją, istnieje naprawdę, ludzie na nią chorują, jest nieuleczalna i nie da się jej zatrzymać. Wiem też, że istnieją ludzie, którym po prostu problemu zwalają się na głowę, jak Seamusowi. Jednak jestem zdania, że po tych wszystkich słodkich historyjkach o miłości, współczesny czytelnik może nie być przygotowany na tak duży cios w bohatera. Kim Holden po prostu nałożyła na niego trochę za dużo. Tym bardziej wydaje mi się to nie na miejscu, że choroba ma większe znaczenie jedynie w pierwszej połowie książki, potem pojawia się sporadycznie jako wzmianka o samopoczuciu mężczyzny w opisach. Jakby najpierw postęp choroby przyspieszył, a potem zwolnił... Takie to troszeczkę dziwne i wydaje mi się, że autorka potrzebowała tej choroby tylko przez chwilę, żeby wzbudzić w czytelniku większe współczucie...

O wiele więcej to wspaniała historia o przebaczeniu, rodzicielstwie, miłości. Może zmienić sposób myślenia, uwrażliwić, poszerzyć horyzonty. Pokazuje, że jak ludziom da się odpowiednio dużo motywacji (czyt. kopa w tyłek), są w stanie bardzo się zmienić. Polecam wam ją bardzo, bo koniec końców jest pełna pozytywnej energii i nadziei. Jak każda książka Kim Holden.

So much more, Kim Holden, Filia, 2017
5/5