Odpowiedzcie sami sobie na pytanie: ile razy, kiedy ktoś dowiedział się, że dostajecie książki za darmo powiedział "Ale super! Też chcę!"? Bo ja spotykam się z tym w każdym środowisku, w którym się obracam. Zawsze wtedy sobie myślę, ilu rzeczy ludzie nie zauważają. Są tacy blogerzy książkowi, którzy zakładają blogi tylko po to, żeby dostawać darmowe książki. Znam takie przykłady, bo je spotkałam. Ale, kurde, kto ja nie my, starzy blogerzy (bo 3 lata to chyba już starość?) rozumie, ile wysiłku trzeba włożyć w bloga, w recenzje i ile minusów posiada ta "praca". Dlatego też dzisiaj przychodzę do Was z listą moich minusów współpracy recenzenckiej.
.mniejszy wybór
Kiedy przymierzamy się do napisania propozycji do wydawnictwa (bo nie oszukujmy się - wydawnictwo samo do nas nie napisze, chyba że jesteśmy bossami internetu) wydaje nam się, że tyle książek z oferty jest w naszym typie, tyle będziemy mieć czytania, takie fajne popularne książki.... A tu - niespodzianka! Obecnie wydawnictwa stawiają na promowanie nowości, więc nic starszego niż miesiąc do recenzji nie dostaniecie.
.brak czasu
Nawet jeśli Wasza współpraca zawęża się do 3-5 wydawnictw (czyli tak jak moja) - i tak książek może być w niektórych miesiącach zbyt wiele. Szczególnie tych ciekawych. Trzeba niestety rezygnować z niektórych pozycji. Już nie mówię tutaj o tym, że nie mam czasu zajrzeć do biblioteki ani nadrobić swoich własnych zaległości... Trzeba się ostro zorganizować żeby temu podołać.
.czytanie na siłę
Niestety, jest to nieodłączna część naszej pracy. Nawet jeśli nie spodoba Ci się dana książka - po 20,50,100 stronach, stwierdzisz, że to pomyłka - musisz ją przeczytać. A przynajmniej spróbować dobrnąć do połowy. Ciężko bowiem pisze się o książce, której nie czytaliśmy. Nie można napisać po prostu "Nie podobała mi się, wkurzała mnie główna bohaterka, nie czytajcie". Recenzja musi być trochę dłuższa....
.brak odpowiedzi
To mnie najbardziej wkurza. O ile czytanie samych nowości, brak czasu na inne książki i czasem czytanie na siłę mogę przeboleć, nie potrafię znieść, kiedy blogerzy są traktowani jak... no nie mam porównania. Ale nieładnie. Piszesz do Pana/Pani z zapytaniem o książkę i... cisza. Żadnej odpowiedzi. Jeszcze gorzej jest kiedy książka przyjdzie do nas miesiąc później, bez żadnego ostrzeżenia.... Denerwujące jest też to, że niektóre wydawnictwa nie dają znać, że otrzymały maila z linkami do stron, na których zamieściliście recenzję. Na szczęście obecnie moi współpracownicy zawsze odpowiadają zwykłym "Dziękuję" i to jest najważniejsze!
.obserwatorzy
Wszyscy wokół mówią o tym (a przynajmniej 2 lata temu mówili....), że wiele wydawnictw współpracuje tylko z takimi blogerami, którzy spełniają ich wymagania co do statystyk. 300 obserwatorów, 500 like'ów, 300 odsłon dziennie - z takimi wymaganiami się spotkałam ja, chociaż są to informacje z drugiej ręki. Mało które wydawnictwo napisze Wam, że macie za mało wyświetleń. Raczej po prostu stwierdzą, że nie poszukują recenzentów. Nie jest to jakiś duży minus, ale na pewno trochę zniechęca i nas ogranicza...
No i jak tak sobie teraz myślę, to nie widzę więcej minusów współpracy recenzenckiej, które mnie by denerwowały.... Wiele rzeczy jestem w stanie zrozumieć. Napiszcie, jakie są Waszym zdaniem minusy współpracy recenzenckiej!