2015/10/28

227. Czy wspominałam, że cię kocham? - Estelle Maskame

Eden od lat nie widziała ojca. Wszystkich dziwi więc fakt, że kiedy otrzymuje propozycję odwiedzin u jego nowej rodziny, przyjmuje ją. Trafia do słonecznej Kalifornii. Miejsca celebrytów, skandali, hucznych imprez, narkotyków i alkoholu. Z początku niechętna wszystkim szara myszka zaprzyjaźnia się z trzema (zdawać by się mogło) największymi imprezowiczkami. W tym dziewczyną swojego przyrodniego brata. Eden z każdym dniem coraz bardziej intryguje Tyler. Chłopak najwyraźniej ma jakieś tajemnice i brudy, którymi nie chce się dzielić. Jednak szansa na poznanie przeszłości przyrodniego brata pojawia się kiedy między nimi zaczyna się coś dziać....

Kiedy otrzymałam zapowiedzi wydawnictwa Feeria, od razu rzuciły mi się w oczy cztery książki. „Czy wspominałam, że cię kocham?” jest trzecią z nich. Jakoś od razu pomyślałam, że może to być ciekawa lektura na jesienne wieczory, z gatunku Young Adult, który bardzo lubię, ponieważ niemal zawsze historie, które przedstawia wpasowują się w mój gust. Dlatego nie mogłam się doczekać, kiedy będę już mogła przeczytać tę książkę. Sama okładka do tego zachęca, czyż nie?

Jedynym mankamentem, który odrobinę mnie zrażał do tej książki, a jednocześnie bardzo intrygował, jest owa bratersko-siostrzana miłość. Autorka wybrała sobie temat tabu na główny wątek swojej powieści. Każdy pewnie od razu pomyśli, że coś takiego jest niemożliwe, ponieważ nie mieści się to w naszych zasadach moralnych. A jednak byłam niezmiernie ciekawa, jak Maskame wybrnie z tej sytuacji, jak rozwinie akcję i poprowadzi bohaterów. Z podobnym problemem miałam już styczność przecież w „O krok za daleko” Abbi Glines, która – bądź co bądź – bardzo mi się podobała. Ciekawi mnie, co na to prawo. Z punktu widzenia biologicznego – Tyler i Eden nie są związani więzami krwi. Łączy ich jedynie akt prawny, jakim jest małżeństwo ich rodziców. Czy więc w takiej sytuacji możliwe jest związanie się ze sobą?

Czy wspominałam, że cię kocham?” jest bardzo przyjemną lekturą. Nie można jednak odmówić autorce tego, że dużo się dzieje. Od kiedy Eden przyjeżdża do Santa Monica ciągle uczestniczy w najróżniejszych imprezach, a w przerwach coraz bardziej zbliża się do swojego przyrodniego brata. Jednak akcja nie pędzi na łeb na szyję, płynie swoim tempem, które jest dosyć wolne, żeby się zrelaksować, ale i dosyć szybkie, aby się nie nudzić. Nie miałam również większych problemów z odłożeniem książki wtedy, kiedy musiałam przysiąść do nauki. Z tego względu jest to więc bardzo dobrze dobrana lektura na rok szkolny – można ją bez większych skrupułów odłożyć, a i tak nie pogubimy się w akcji.

Ogromnie ważną rolę w powieści Estelle Maskame odgrywa przeszłość Tylera. Uwielbiam takie postacie, nie miałam więc problemów z polubieniem go. Jego nieciekawa historia odbija się na tym, co teraz robi: narkotyki, imprezy, buntowanie się przeciw zasadom. Tyler jest przykładem typowego nastolatka po przejściach. Stara się jakoś odreagować i raczej nie obchodzi go, czy robi dobrze. Do momentu, kiedy Eden mu uświadamia jego błędy. Zacierałam ręce przez połowę powieści w oczekiwaniu na poznanie tajemnic tego intrygującego chłopaka. Jestem jednak trochę rozczarowana, że autorka nie rozłożyła jego historii na dwa tomy – jednak trochę za szybko wszystko się ujawniło.

Jeżeli nie lubicie, kiedy już w pierwszym rozdziale główni bohaterowie padają ofiarą strzały Amora – bez obaw. Tutaj jest zupełnie inaczej. Relacja Eden i Tylera jest dokładnie taka, jak lubię: na początku są jak dwa walczące psy, denerwują się, dokuczają sobie. Potem to powoli przeradza się w uczucie, które jednak nie jest dosyć namiętne ze względu na „piętno”, które na nich ciąży. Raczej nie spotkacie się tutaj z „ochami” i „achami”, ani z szczeniacką miłością. Wbrew pozorom, mamy do czynienia z dosyć dojrzałym uczuciem dwojga młodych ludzi.

Jest również coś, o czym muszę wspomnieć, chociaż nie jestem w stanie powiedzieć, czy jest to dobre, czy złe. Chodzi mi oczywiście o zakończenie, a dokładniej epilog. Napisany jest tak, jakby było to zakończenie jakiegoś filmu. Z jednej strony: fajnie, wyobraziłam sobie wszystko dokładnie. Z drugiej zaś: odniosłam wrażenie po całej lekturze, że może autorka po cichu liczy na ekranizację i dlatego to tak napisała? Ciekawie byłoby zobaczyć film, jednak powstało już tyle różnych ekranizacji, że niedługo przestanie to być wyróżnieniem (bo tak postrzegam ekranizacje), a stanie się normą.

Nie mam jednego zdania o tej książce. Ani jej nie pokochałam, ani też jej nie znienawidziłam. Aczkolwiek bliżej mi do tego pierwszego. Owszem, bardzo mi się podobała, jednak miała w sobie coś, co nie pozwala mi jej absolutnie wychwalać. Być może chodzi tu o ten wątek „zakazanej” miłości, który budzi kontrowersje. A może o coś innego. Nie mniej jednak: polecam Wam serdecznie powieść Estelle Maskame „Czy wspominałam, że cię kocham?”. A ja tymczasem umilę sobie czas oczekiwania na kontynuację, innymi książkami!

Okładka książki Czy wspominałam, że Cię kocham?

Moja ocena: 9/10
Wyzwania: Przeczytam tyle, ile mam wzrostu

Tytuł oryg.: Did I Mention I Love You?
Seria/cykl: Dimily #1
Tłumaczenie: Anna Dobrzańska
Wydawnictwo: Feeria Young
Liczba stron: 403
Gatunek: Young Adult, powieść młodzieżowa, beletrystyka
Cena detaliczna: 37,90 zł
Kupisz: www.empik.com
Data wydania: 21.10.2015







Za książkę dziękuję: