2015/09/19

#57 Następcy Disneya...

Pewnie część z Was słyszała już albo o filmie, albo o książce o tym tytule. Mowa oczywiście o "Następcach" Disneya i "Wyspie potępionych" Melissy de la Cruz. Książka jednak z tego, co zauważyłam, różni się od filmu znacząco. Jeszcze nie wiem, na czym polega pomysł Kenny Ortega, ale się dowiem.... Przyznam szczerze, że nie mogłam się doczekać filmu od kiedy zobaczyłam pierwszy klip muzyczny. Byłam ciekawa, ale i trochę specyficznie nastawiona. W końcu Disney, a może raczej Melissa, podkradli pomysł twórcom "OUAT". I nie tylko pomysł....


Film "Następcy" w Polsce miał premierę wczoraj, czyli 18 września. Przyznam się, że przegapiłam seans o 18.00 i musiałam czekać na ten dzisiejszy o 11.00. Ale co tam. Głównymi bohaterami są tytułowi Następcy, czyli potomkowie bohaterów bajek Disneya. Najważniejszą rolę odgrywają: córka Diaboliny Mal, syn Jafara Jay, syn Cruelli Carlos, córka Złej Królowej Evie oraz syn Belli Ben. Najzabawniejsze jest to, że ich imiona pochodzą od pierwszych liter imion ich rodziców. Owa pierwsza czwórka jest oczywiście zła. Mieszkają na Wyspie Potępionych i narzekają na niesprawiedliwość ze strony króla i królowej Auradonu. Przyszły król Ben zarządza, aby pozwolono im zamieszkać w królestwie i chodzić tutaj do szkoły. Jak można się spodziewać, wszyscy spodziewają się po nich najgorszego. A najbardziej ich rodzice, którzy widzą interes w wyjeździe dzieci.... Mal, Jay, Carlos i Evie staną przed wyborem: Dobro czy Zło?
Z początku kiedy zaczęłam oglądać, miałam mieszane uczucia. Film jest raczej dziecinny, przeznaczony dla osób poniżej 16 roku życia. Nie zobaczycie w nim wiele krwi, pocałunków ani scen walki. Niektóre sceny są wręcz śmiesznie głupie. Ale jakoś udaje im się nie zaćmić całej istoty tego filmu. To film o nastolatkach, którzy stoją przed ważnymi wyborami. Niedocenianych przez rodziców, uważanych przez innych za gorszych i złych. O ludziach, którzy mają dość bycia postrzeganymi przez pryzmat czynów swoich rodzicieli. Pragnących się wyrwać.

To również opowieść o podążaniu własną drogą, dokonywaniu własnych wyborów. Historia przemiany z czegoś, czym sądzili, że byli, w coś, czym naprawdę są. Znajdziecie tutaj również odrobinę miłości od pierwszego wejrzenia (choć nie z obu stron) oraz dużą dozę przyjaźni i lojalności. Jedyne, co może trochę rozczarować to scena "walki" z Diaboliną. Króciutka....

Najpiękniejsza jest muzyka. A z tym wiąże się pewna historyjka. Otóż zaczęłam oglądać i.... narzekać na muzykę. Poważna scena, a tu leci jakaś zabawna muzyczka, jeszcze do tego trochę głośniejsza od dialogów. Co to jest, się pytam? A potem zorientowałam się, że to nie muzyczka z filmu tylko mojego telefonu... Hahaha. Błąd mojego życia. Ale tak na serio: muzyka jest piękna. Dawno w żadnym filmie Disneya, z tych nowszych, nie słyszałam tak pięknej ścieżki dźwiękowej. A jeżeli chodzi o piosenki "śpiewane" przez bohaterów - znajdziecie tu różne rodzaje muzyki. Znajdzie się również miejsce dla znanej piosenki "Be Our Gest" z "Pięknej i Bestii" w nieco odnowionej wersji.
Jeżeli chodzi o aktorów i bohaterów to wszyscy są świetni. Nie mam ulubionego. Chociaż mam wrażenie, że Sofia Carson czyli Evie czuje się w swojej roli najlepiej. I najlepiej do niej pasuje. Ma przebiegły uśmieszek, piękną buźkę i mnóstwo wdzięku. Porusza się naturalnie, jakby wszystko sprawiało jej ogromną frajdę. Ma największą swobodę ruchów podczas układów choreograficznych. Zwróciłam na to uwagę już wcześniej. Ona wydaje się być po prostu stworzona do tej roli. Fajne jest też to, że każdy z "czarnych" charakterów ma specyficzny kolor włosów oraz styl ubierania odzwierciedlający ich rodziców.

"Następcy" u mnie wypadli bardzo dobrze. Fajnie się bawiłam, dialogi nie były drętwe, a nawet dubbing mnie zadowolił. Obraz jest naprawdę świetny. Przesłanie również ma bardzo mądre: nie jesteśmy tacy, jak nasi rodzice, możemy iść własną ścieżką. Myślę, że to przyda się wielu młodym osobom. Polecam gorąco! A już jutro dowiecie się, jakie piosenki polubiłam najbardziej!

Descendants, Kenny Ortega, USA, 2015