Tatum i Griffin przyjaźnią się prawie od kołyski. Są dla siebie jak brat i siostra. Zawsze tak było i zawsze tak będzie. Jeden wspólny taniec na balu maskowym zmienia wszystko. Teraz oboje są pełni sprzecznych uczuć. Czy zapragną za wszelką cenę pozostać przy swojej przyjaźni? Przecież to ona zawsze miała być najważniejsza. Kiedyś sobie to obiecali. I do tego oboje mają partnerów. A co, jeśli tylko jedno z nich będzie chciało… no właśnie, czego? Gdy do głosu dochodzą uczucia, czasami wszystko zdaje się rozpadać… i kiedy nie masz na kim się oprzeć, czujesz, że spadasz, i że już nigdy się nie podniesiesz.
Książka Friendzone przez wydawnictwo Feeria jest promowana jako „pełna emocji książka polskiej Estelle Maskame”. Cóż mam na to rzec? Świetny chwyt marketingowy, bardzo często wykorzystywany przez wydawnictwa. Porównaj książkę do innej i pewne grono odbiorców masz murowane. Jednocześnie jest to zmora czytelników – ja osobiście bardzo nie lubię takich tekstów promocyjnych. Trzeba jednak oddać to temu, kto to wymyślił, że ma to działanie dwutorowe. Ponieważ zawsze znajdzie się grupa odbiorców, którzy sięgną po daną książkę po to, by zaprzeczyć temu zdaniu. I ja właśnie znajduję się w tej grupie. Sięgnęłam po Friendzone głównie po to, by przekonać się, ile prawdy jest w tym stwierdzeniu.
Nie wiem, od czego mam zacząć. Chciałabym jak najbardziej skupić się na faktach, a jak najmniej na własnych odczuciach, jednak myślę, że jest to raczej niemożliwe. Książka ta jest dla mnie poniekąd zagadką… Każdy debiut autorski musi najpierw przejść krytykę wewnętrzną w wydawnictwie zanim zostanie w ogóle podjęta decyzja o jej wydaniu. I tu mi się nasuwa pytanie, czy Friendzone zostaje wydana ze względu na swój potencjał czy dlatego, że idealnie się wkupuje w obecnie panujące trendy w literaturze młodzieżowej.
Zacznę więc od plusów. Pierwszym z nich jest pomysł (swoją drogą, zauważyliście, że zwykle chwalę tę część w książkach?). Jeszcze nie spotkałam się z czymś takim… Chociaż temat friendzone już pojawiał się zarówno w filmach, jak i książkach. Uważam, że ten pomysł miał bardzo duży potencjał. Aczkolwiek jest on trochę naiwny… Ciężko jest napisać naprawdę dobrą powieść o przyjaźni damsko-męskiej i miłości.
I w ten właśnie sposób przechodzimy do galerii minusów i negatywnych odczuć wobec tej powieści. Po pierwsze – wykonanie jest nieudane. Jak już wspomniałam, pomysł był dobry, ale po drodze coś się nie udało, czegoś zabrakło. Po drugie – w pewnych momentach książka jest nielogiczna. Po prostu czytając, w mojej głowie zapalała się lampka i przez chwilę głowiłam się, co jest grane.
Jest jeszcze sprawa, która nie do końca wydaje mi się minusem, ale nie mogę jej też nazwać plusem. Chodzi mi o język. Jest on bardzo prosty, podobny do tego, którym posługujemy się na żywo. Trochę mnie denerwowały dialogi i narracja z tego względu, ponieważ ten język brzmiał po prostu głupio. Jednak zaczęłam się zastanawiać i rzeczywiście, jest to język codzienności nastolatków. Tak samo naiwność bohaterów, ich przeżywanie, wyolbrzymianie wydarzeń. To wszystko tak bardzo przypomina mi sytuacje z życia swoich rówieśników i siebie… Jestem w szoku. Sandra Nowaczyk pokazała mi otaczającą mnie rzeczywistość w nowy sposób… Trochę mnie to przeraziło, muszę przyznać.
Jak tak sobie układałam plusy i minusy tej książki, to trochę się zdziwiłam. Sądziłam, że więcej się tego zbierze, a jednak Friendzone okazała się być dużo przyjemniejszą lekturą, niż z początku sądziłam. Naprawdę przyjemnie mi się poznawało losy bohaterów, nie byłam do końca pewna, jak skończy się ich historia, choć przecież powinno to być dla mnie oczywiste, czyż nie?
Sandra Nowaczyk wykazała się kreatywnością oraz zrozumieniem świata swoich rówieśników. Nie mogę uwierzyć, że jest rok młodsza ode mnie. Mam nadzieję, że wkrótce przeczytam kolejną jej książkę, lepszą od debiutu. Bardzo lubię patrzeć, jak polscy autorzy się rozwijają. Historia Tatum i Griffina jest wielowątkowa. Nie chodzi tu tylko o ich przyjaźń, pojawiają się inne postaci, które też mają swoje historie. Nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę z tego, że Sandrze udało się sportretować współczesną młodzież – dziewczyny zakochane w bogatych „Bad boyach”, chłopaków, którzy nie wiedzą nawet czym jest miłość i jak ją wyrazić. To wbrew pozorom mądra książka, do której trzeba mieć odpowiednie podejście. Jeżeli macie ochotę na coś lekkiego w formie, czegoś co ukaże wam nowe oblicze nastolatków, to zastanówcie się nad Friendzone Sandry Nowaczyk.
Moja ocena: 3,5/5
Tytuł oryg.: Friendzone
Seria/cykl: -
Tłumaczenie: -
Wydawnictwo: Feeria
Liczba stron: 408
Gatunek: powieść młodzieżowa, beletrystyka
Cena det.: 34,90 zł
Kupisz: empik.com
Data wyd.: 05.07.2017