2015/01/10

[39. Filmowa Sobota] Dwanaście choinek

Bibliotekarka Cheri Jamison (Lindy Booth) jest typową idealistką. Jej perfekcyjny obraz świata zostaje zaburzony, kiedy pewnego dnia dowiaduje się, że jej ukochana biblioteka na Manhattanie ma zostać zburzona. W jej miejscu ma powstać luksusowy loft. Ambitny deweloper, Tony Shaughnessy (Robin Dunne), za wszelką cenę chce doprowadzić do realizacji projektu. Cheri zaś zrobi wszystko, by do tego nie dopuścić. Postanawia zwrócić uwagę mediów na sprawę, organizując konkurs na najpiękniejszą choinkę świąteczną. Tony nie zamierza dać za wygraną: zatrudnia profesjonalną dekoratorkę (Melanie Brown), by z jej pomocą zwyciężyć w zawodach. Niespodziewanie, między nim a Cheri rodzi się uczucie. Ciepła historia o miłości, którą obdarza się dwoje zupełnie różnych ludzi.


Zawsze lubiłam filmy romantyczne, w których główni bohaterowie na początku są wrogami, a dopiero potem się w sobie zakochują. Zawsze wydawały mi się o wiele ciekawsze i z wielką chęcią śledziłam losy bohaterów oraz ich potyczki, a także powolne zakochiwanie się w sobie. Nie przeszkadza mi nawet to, że oczywiste jest, że się w sobie zakochają. Uwielbiam klimat takich filmów i nierzadko ciekawe tło do naszej historii miłosnej. "Dwanaście choinek" jest właśnie takim filmem.

Poznajemy historie powstawania kilku z dwunastu choinek, biorących udział w konkursie. Są bardzo pomysłowe, a każdy z twórców odkrywa swój temat przypadkiem, szukając długo, aż wreszcie wpada na cudowną symbolikę, dyktowaną rodziną, przyzwyczajeniami, i własnym wnętrzem. Każdy motyw jest bardzo dobrze dobrany, wiele mówiący i ważny. Jedna z choinek ubrana jest w dziecięce zabawki, inna jest rodem z "Baśni braci Grimm", a jeszcze inna inspirowana jest jedzeniem z różnych książek. 
Dużym plusem filmu jest to, że obserwujemy nie tylko rosnącą miłość głównych bohaterów, ale również postaci drugoplanowych. Małżeństwa, które zdaje sobie sprawę, że nie mają czasu na przyjemności i że gdzieś po drodze się pogubili. Artiego i Deidre, parę tak różną, że nie ma bardziej. Better i Macka, którzy odkrywają, że łączy ich coś więcej niż praca.

Film utrzymany jest we wspaniałej, świątecznej atmosferze. Wszędzie pełno pięknych ozdób i dekoracji, a także świątecznych gestów. Miłość, przyjaźń i dobro aż kipią z tej produkcji. Muzyka jest bardzo dobrze dobrana do całości, możemy usłyszeć znane kolędowe melodie, przeplatane ze zwykłą ścieżką dźwiękową, pasującą do romansów.

W realizacji pełno jest również wspaniałych cytatów o książkach, które aż trudno spamiętać. Są piękne i prawdziwe. Trudno się dziwić, skoro cała fabułą skupia się na bibliotece i jej ratowaniu, co napędza inne wątki filmu. 

Jeżeli chodzi o samą relację Cheri i Tony'ego, to jest ona różna. Raz jest lepiej, potem znowu gorzej. Ciężko im głównie dlatego, że on chce zburzyć budynek, a ona go ocalić. Jednakże udaje im się na moment o tym zapomnieć i zatracić się w tym rosnącym, pięknym, ale niepokojącym, uczuciu. To właśnie jest dużym plusem filmu, ponieważ widz z całą pewnością nie będzie się nudził, oglądając go.

Reasumując: "Dwanaście choinek" to naprawdę dobra, świąteczna produkcja, sto razy lepsza od popularnego i nieco przejedzonego już "Kevina". Ja zdecydowanie wolę ją. Od teraz, co roku będę oglądała "Dwanaście choinek", żeby wprowadzić się w nastrój świąteczny. Nie poprzestanę również w poszukiwaniach dobrych filmów o świętach, żeby za rok opowiedzieć Wam nieco, o mojej Top5, albo Top10. Polecam!

Moja ocena: 6/6
Tytuł oryg.: The Twelve Trees of Christmas
Reżyseria: Michael DeCarlo
Scenariusz: Kevin Commins
Produkcja: USA
Rok produkcji: 2013
Gatunek: romans
Czas: 83 min
Wersja językowa: lektor PL