2014/12/17

169. Trylogia Pięćdziesiąt Odcieni - E.L. James

Ten numer był specjalnie przeznaczony dla tej recenzji. W końcu 69 mnie kojarzy się tylko z jednym, przez nieszczęsne osoby z mojego rocznika... Wiem, że wielu z Was ma sceptyczne podejście do tej trylogii, patrzy na nią wilkiem, omija z daleka. Ja też tak miałam. Z obrzydzeniem wręcz myślałam o tej książce. Potem przeczytałam książki pani Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, które choć są odległe od E.L. James, pewne opisy są dosyć podobne. Potem przyszła też kolej na "Na krawędzi nigdy", której się bałam, ale którą pokochałam i teraz przyszedł ten moment, kiedy mówię sobie "Spróbuj, jak ci się nie spodoba, zostaw. Nie będziesz miała przynajmniej wyrzutów, że spisałaś tą książkę na straty bez choćby zerknięcia i że obejrzałaś film bez czytania". Bo na film mam wielką ochotę. A teraz jeszcze większą.

Mowa oczywiście o bardzo głośnej trylogii "Pięćdziesiąt Odcieni". Swego czasu królowała na listach bestsellerów, była bardzo poczytna i wychwalana pod niebiosa. Nie wiedziałam wtedy, co ludzie w niej widzą. Powieść erotyczna... sam gatunek odstraszał mnie, a co dopiero wzmianki tu i ówdzie, jakie sceny tam występują. Ale byłam rok czy dwa młodsza, nie miałam za sobą tyle przeczytanych książek i takich rozbieżności tematycznych i gatunkowych. Teraz zupełnie inaczej na to patrzę.

Chciałabym Wam opowiedzieć, o czym TAK NAPRAWDĘ jest ta powieść. Opowiada o Anastasii Steel, która w zastępstwie za przyjaciółkę idzie na wywiad z najzamożniejszym kawalerem w Seattle, jeśli nie w Stanach. Pierwsze wrażenie nie jest zbyt dobre, choć trudno powiedzieć, że Grey nie robi wrażenia. Przystojny, seksowny, dobrze zbudowany, ale chłodny. Po kilku dniach Anastasia dowiaduje się, jakie jest prawdziwe (błędne pojęcie...) oblicze pana Greya. Ma on fioła na punkcie nie tyle sprawowania kontroli, co uprawiania naprawdę ostrego seksu. Zagubiona dziewczyna czuje niesamowity pociąg do Christiana (czyli Greya), jednak nie jest pewna, czy podoła jego wymaganiom. Jak się łatwo domyślić, po jakimś czasie (a może od razu?) się w sobie zakochują itd. Więcej zdradzać nie będę.

To prawda, najbardziej rzuca się w oczy słowo "seks", ale to w sumie nie o to chodzi. Choć to bardzo ważna część tej trylogii. Głównie chodzi o samego Greya, o to, jaki jest i dlaczego. Jest to taki zagubiony nastolatek, który zbyt szybko dorósł i gdzieś zgubił lata swojej młodości. Naprawdę wiele razy było mi go strasznie żal. Z drugiej strony Grey to cholerny dupek, który zachowuje się nienormalnie i dziecinnie. Ale przecież sam o sobie mówi, że ma "Pięćdziesiąt odcieni". Właśnie o to tutaj chodzi, o jego odcienie, zmianę w jego osobie, która przychodzi wraz z pojawieniem się Anastasii. To jest ta pouczająca i ładna strona tej powieści.

Fakt faktem, wyrzućcie erotyczne sceny i z trzech części, gdzie każda ma powyżej 400 stron, zostanie 300-stronicowy, banalny romans. Tu się nie kłócę. Ale cóż... te sceny wyszły James naprawdę dobrze, choć co ja tam mogę wiedzieć...

O ile podczas czytania pierwszej i drugiej części byłam pod ogromnym urokiem Greya, w trzeciej trochę otworzyłam oczy i zauważyłam nieudolność James. Starała się wpleść tutaj jakieś pouczające teksty, zrobić coś, żeby jej książki nie kojarzyły się tylko z jednym. Nieudała jej się scena, która moim zdaniem powinna zająć o wiele więcej miejsca i być szerzej opisana. Tymczasem u niej zajęła ledwie trzy strony. Widać było, że James nie nastawiała się na takie sceny, co działa na jej niekorzyść.

Co mam Wam powiedzieć o tej trylogii, żeby przełamać Waszą niechęć? Nie mam zielonego pojęcia. Mnie te książki oczarowały, spędziłam naprawdę wspaniałe chwile przy lekturze i nie myślcie, że było tak, ponieważ jest to powieść erotyczna i moją uwagę od innych rzeczy odwracały sceny erotyczne. Nie, było wręcz przeciwnie. Zakochałam się we wszystkim pozostałym. Prawdę powiedziawszy, to było właśnie to, czego mi było trzeba: mocna, szybka i niesamowicie wciągająca, ale jednocześnie lekka i łatwa do polubienia. Dawno nie dałam się żadnej książce wciągnąć i myślę, że "Grey" przełamał jakieś bariery w moim mózgu. Po prostu od wielu tygodni nic mnie nie zadowalało na tyle, by chłonąć bez tchu. A tu proszę, pierwszy raz przespałam tylko 7 godzin przez książkę!

Chciałaby, żebyście delikatnie wyrażali swoją opinię w komentarzach. Wiem, że wielu z Was nienawidzi tej trylogii, ma do niej straszną niechęć i chętnie zmieszałaby ją z błotem, ale proszę bez żadnych bardzo niepochlebnych tekstów. Rozumiem, że macie swoje zdanie, ale uszanujcie również moje i nie piszcie czegoś w stylu "Jak mogłaś to przeczytać, przecież to jest cholerne g***". Napiszcie, że próbowaliście, ale Wam się nie podoba, że nie sięgniecie, bo to nie Wasz gatunek, nie Wasza bajka, bo czujecie niechęć itp. Ale mnie bardzo się podobała, więc proszę, bez tego typu tekstów. Ostrzegam, że każdy taki komentarz będzie usuwany, moje zdanie o tej osobie diametralnie się zmieni!

Okładka książki Pięćdziesiąt twarzy GreyaMoja ocena: 9/10 (dla całej trylogii)
"Pięćdziesiąt twarzy Greya", metryczka:
Tytuł oryg.: Fifty Shades of Grey
Seria/cykl: Pięćdziesiąt Odcieni #1
Tłumaczenie: Monika Wiśniewska
Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba stron: 608
Gatunek: powieść erotyczna, romans
Cena detaliczna: 39,90 zł (28,09 zł)