2014/06/16

129. Noc świetlików - Elżbieta Rodzeń

Okładka książki Noc świetlików


Tytuł oryg.: Noc świetlików
Seria/cykl: -
Tłumaczenie:
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 432
Gatunek: fantastyka



Paulina jest chora na anoreksję. Od kilku lat tuła się po szpitalach psychiatrycznych. W jednym z nich, w Borach Tucholskich, spotyka Błażeja, który proponuje jej ucieczkę. Dziewczyna jest niepewna, ale się zgadza i po chwili już tego żałuje. Chłopak zabiera ją do chatki w lesie, gdzie mieszka razem z braćmi: Szymonem i Arturem. Okazuje się, że bracia nie są ludźmi, a elfami i że Paulina też nie jest taka zwyczajna. Na jaw wychodzi sekret, który był w jej rodzinie starannie chroniony. Paulina odkrywa w sobie moce, o które siebie nie podejrzewała. Rodzi się również uczucie, które zaskakuje wszystkich. Błażej chce zabrać Paulinę do domu elfich wojowników, gdzie przynależą, jednak ona tego nie chce. Woli zostać z pozostałymi braćmi. Niespodziewanie wpada w intrygę, która będzie ją wiele kosztować.

Przyznam szczerze, że nie byłam przekonana do tej książki. Słyszałam, że jest taka, że to fantastyka i że może być ciekawa. Jednak jakoś bardziej się nią nie interesowałam, aż pojawiła się w mojej bibliotece. Postanowiłam sprawdzić, co w sprawie elfów ma do powiedzenia rodowita pisarka. Okazuje się, że bardzo dużo!

"Noc świetlików" zaczyna się na pozór zwyczajnie. O ile pobyt głównej bohaterki w szpitalu psychiatrycznym możemy uznać za zwyczajny. Szybko jednak akcja rusza i jest coraz szybka aż do samego końca. Bardzo podobało mi się jej tempo, wiele się działo, fabuła aż pęka od ilości wydarzeń. Autorka nie zanudza nas przemyśleniami bohaterki, co mi bardzo odpowiadało. Nie męczy także opisami niepotrzebnych czynności czy wydarzeń. U Elżbiety Rodzeń wszystko ma swój cel. Powoli wdraża nas w świat elfów, razem ze swoją bohaterką.

Przyznam, że pomysł na fabułę był bardzo ciekawy. Po opisie nie spodziewałam się takich wydarzeń i kompilacji. Jednak niektóre wydarzenia czy związki między nimi dało się przewidzieć. Może jest to efekt mojego czarnego humoru, który objawia się wypowiedzeniem sarkastycznej uwagi, która później spełnia się na kartach książki (patrz "Szklany tron"), ale nie da się ukryć, że mnie to trochę zirytowało. Aczkolwiek tych momentów nie było zbyt wiele.

Kolejnym drobnym szczegółem, który mi nie tyle przeszkadzał, co mnie intrygował są elfie rządy. Chodzi mi tutaj o to, jak wyglądają sprawy wewnętrzne świata elfów, jakie są powiązania, jak wygląda sprawowanie rządów. Autorka uświadomiła nas, że jest jeden król, który ma swoją następczynię i pod koniec nawet wyjaśniła skąd wziął się akurat ten władca, ale brakowało mi tu czegoś więcej. Ten wątek jest lekko niedopracowany, tak samo jak sprawa elfów zamieszkujących inne kraje. Nie trudno się domyślić, że akcja dzieje się w Polsce, dokładnie w okolicach Borów Tucholskich (północ kraju), jednak czy elfy mieszkają tylko w Polsce? Czy występują też w innych krajach? Tu trochę się pani Rodzeń poślizgnęła.

Bohaterowie są bardzo barwni i wspaniale opisani. Jesteśmy świadkami tego, jak Paulina wychodzi z choroby, jak się zakochuje, odkrywa swoją tożsamość i walczy o to, co dla niej ważne. Ostatnie pięćdziesiąt stron to była dla mnie męka, ponieważ wielką sympatią obdarzyłam Szymona i było mi go strasznie żal. Wydarzenia poznajemy nie tylko ze strony pierwszoosobowej narracji Pauliny, ale również ze strony trzecioosobowego obserwatora, który przybliża nam myśli braci. Jak dla mnie - bardzo dobre wyjście.

Po skończeniu "Nocy świetlików" czuję lekki niedosyt. Mam wrażenie, że to jeszcze nie koniec i że czeka nas jakaś kontynuacja. Bo epilog sprawia wrażenie, jakby miał być zapowiedziom drugiego tomu. Jeżeli tak naprawdę jest, to bardzo się cieszę, bo i styl autorki i historia opisana w książce, a także bohaterowie bardzo mi się spodobały i chętnie sięgnę po inne książki Elżbiety Rodzeń, a Was do tego zachęcam.
Cena detaliczna: 32,90 zł
Moja ocena: 8/10
Recenzja bierze udział w wyzwaniu: Czytam Fantastykę, Książkowe podróże (Bory Tucholskie), Elfie oblicza